Nadszedł dzień urodzin Nialla. Przez ten czas, kiedy się z nim nie widziałam, zrozumiałam jak bardzo go kocham, nie jako idola, ale jako chłopaka, normalnego, zabawnego chłopaka. Brakowało mi go okropnie. Po raz pierwszy się naprawdę zakochałam.
Z pomocą Stelli kupiłam mu zegarek. Osobiście bardzo mi się spodobał i na moje oko pasował do Niallera. Na marginesie mówiąc wydałam na niego pół mojej wypłaty, ale uważam, że warto.
Destiny dzwoniła do mnie bez przerwy. Trzy razy próbowała mnie namówić żeby nie szła lecz pozostałam nieugięta. Sama mogłabym zawrócić i stchórzyć, a tak? Chociaż teraz mogłyśmy obie uciec.
Równo o 15.30 przyjechała po mnie Destiny. Miała na sobie kurtkę.
No tak, ślady na rękach...
Cały czas się o nią martwiłam.
- Gotowa? - zapytała radośnie.
- Jasne - posłałam jej blady uśmiech.
- No to chodźmy bo nie wiem gdzie to jest, a z moimi zdolnościami do jazdy możemy się jeszcze spóźnić - zażartowała. Zaśmiałyśmy się i strzepnęłam niewidoczny kurz z moich
ubrań.
Wyszłyśmy przed blok i wsiadłyśmy do
mini Destiny.
Podałam Dasty adres, a ona wbiła wszystko do nawigacji. Droga minęło nam bardzo miło. opowiadałam jej o chłopakach, zespole, puściłam jej kilka piosenek One Direction. Spodobały jej się, a rozbawiło ją moje śpiewanie, ponieważ każdą piosenkę musiałam śpiewać na cały głos i machając rękami po całym aucie.
Śmiejąc się wniebogłosy dojechałyśmy pod posiadłość, w której miałam już okazję przebywać.
Dom pomimo licznych zarośli w pełnym świetle wyglądał naprawdę świetnie. Destiny spojrzała na niego wielkimi oczami. Ja z natury nie jarałam się domami i tym podobnymi pierdołami.
- Chodź, nie chcemy się spóźnić. - szturchnęłam towarzyszkę w ramię. Ta w odpowiedzi odpięła pas bezpieczeństwa. Poszłam w jej ślady i po chwili stałyśmy przed autem.
- Idziemy? - zapytała niepewnie Dasty.
- Jasne... - równie niepewnie odpowiedziałam. Upewniłam się, że mam prezent dla Nialla w tej ciasnej torebeczce i ruszyłyśmy w stronę drzwi.
Nie miałam odwagi więc Destiny nacisnęła przycisk dzwonka. Czekamy. odliczałam w głowie do dziesięciu.
...8...9...10... Nic. - Destiny zadzwoniła drugi raz. Było tak samo. Trzeci raz - nic.
- A to na pewno tu? - zapytała z nutą niepewnością blondynka. Nie odpowiedziałam. Ciągle gapiłam się na te cholerne zamknięte drzwi. Usłyszałam, że jakieś auto zaparkowało zaraz za autem Des. Domyśliłam się, że to nikt przyjemny. Odwróciłam się i zobaczyłam Gwen wysiadającą z auta. Gdy tylko na mnie spojrzała, pokręciła krytyczni głową i pogroziła palcem. Byłam już tak blisko Nialla, że nie zamierzałam się poddać. Po prostu pokazałam jej środkowy palec i odwróciłam się. Po chwili najwyraźniej się wkurzyła bo trzasnęła drzwiami i odjechała. Dasty szturchnęła mnie za rękaw marynarki. Ktoś w świetnym humorze szedł do drzwi. Po chwili w progu stanął roześmiany Louis. Gdy tylko nas zobaczył uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył.
- Hej Billi i....? - był lekko podpity, co można było zauważyć i wyczuć. - i koleżanka Billi!
- To Destiny! Przecież mówiłam Ci przez telefon, że przyjdę z moją przyjaciółką! - próbowałam mu przypomnieć.
- Ale ja myślałem, że chodzi Ci o Stellę. - był wyraźnie zakłopotany.
- Och, musiało Ci się coś pomylić. - machnęłam ręką. - To... możemy wejść? - zapytałam wskazując na przestrzeń za chłopakiem.
- Jasne. - Lou ocknął się i przepuścił nas drzwiach. - A tak w ogóle to jestem Louis - podał rękę Des.
- Destiny. - moja przyjaciółka uścisnęła dłoń chłopaka. - I wiem jak masz na imię bo przeszłam ostatnio szczegółowy instruktaż kto kim jest. - puściła mi oczko.
- Ja wszystko słyszę! - zaśmiałam się i poszłam do kuchni, w której było dość tłoczno. Pełno ludzi, których nie znałam, Pomimo iż znałam ekipę chłopaków na pamięć teraz nie wiedziałam totalnie kto kim może być. Wśród ludzi udało mi się wypatrzyć Liama. Stał ze swoją dziewczyną i o czymś rozmawiali.
- Hej. - zaczęłam niepewnie kiedy do nich podeszłam.
- Billi! - Liam był dziwnie zmieszany, zakłopotany - Dawno Cię nie widzieliśmy! Czemu nie dzwoniłaś?
- Drobne problemy z telefonem i problemy rodzinne. - skłamałam, nie mogłam powiedzieć prawdy.
- A gdzie Stella? - zapytała Sophia. - Chciałam ją poznać. - uśmiechnęła się miło
- Ja nie przyszłam ze Stellą, tylko z moją inną przyjaciółką.- zrobili przerażone miny - Spokojnie, Destiny jest strasznie cicha i małomówna. Na pewno nie rzuci się na was jak jakaś psycho-fanka.Stella ma dzisiaj randkę i nie mogła przyjść, ale przesyła życzenia Niallowi. A właśnie, gdzie Nialler? - rozejrzałam się dokoła, lecz nigdzie nie widziałam ukochanego.
-Ym... - mina Liama była bardzo dziwna - Może jest w ogrodzie?
Wyszłam drzwiami tarasowymi do ogrodu, w którym mieścił się grill i basen. Tu również nie brakowało ludzi. Po drodze dołączyła do mnie Des, która jeszcze przed chwilą prowadziła żywą dyskusję z Lou.
- Hej Harry! Nie widziałeś nigdzie Nialla? - podbiegłam do chłopaka w lokach, który stał z telefonem przy basenie.
- Heeey... - kolejny człowiek z dziwną miną, ale bardziej zadziorną niż zakłopotaną. - Z kim do nas przybywasz, Billi? - zapytał akcentująj każde wypowiedziane słowo.
- Z moją przyjaciółką, Destiny. - powiedziałam z wyraźną dumą w głosie.
- Witam Cię Destiny. - mu mojemu i Dasty zdziwieniu, Hazz pocałował moją towarzyszkę w dłoń.
- Hej, Harry... - Blondynka zalała się czerwienią. Najwyraźniej nie spodziewała się takiego gestu ze strony Harry'ego. W sumie ja też.
- Um, sorry, że przerywam wam powitanie, ale dowiem się od Ciebie, Harry, gdzie jest Niall?
- A co, zakochałaś się? - teraz to i ja się zarumieniłam.- Wiedziałem. - Loczek zaśmiał się i przeczesał dłonią włosy.
- To wiesz gdzie jest? - ponowiłam pytanie gdy tylko trochę ochłonęłam.
- No wiem, wiem. Jest gdzieś na górze. Ale...
- Dzięki - uśmiechęłam się i poleciałam w stronę domu.
-... Ale nie wiem czy chcesz tam iść. - odwróciłam się i spojrzałam na zielonookiego. Gadał już z Destiny.
Lekko zmieszana weszłam po schodach na górę. Tam było już spokojniej niż na parterze. Po cichu zaczęłam zaglądać do wszystkich pokoi. Nagle usłyszałam stłumione śmiechy. Podeszłam do drzwi, z których dochodziło chichotanie. Były delikatnie uchylone, a że ciekawość wzięła górę to zajrzałam do środka. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o zatrzymanie akcji serca. Chłopak, którego kochałam przytulał się do jakiejś szatynki, a jego dłoń spoczywała na jej udzie. Wyglądało to bardzo dwuznacznie. Otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka.
- Cześć Niall. Chciałam Ci złożyć najlepsze życzenia. - moje słowa były przepełnione jadem. - A teraz sobie już lepiej pójdę. A, sorry, że się w Tobie zakochałam. - po moim policzku spłyneła słona, pojedyncza łza. Wyleciałam z pokoju i zbiegłam po schodach.
- Billi, czekaj! - blondyn próbował mnie zatrzymać i ruszył za mną.
Na dole wmieszałam się w gości. Kierowałam się do drzwi. Kątem oka zauważyłam jeszcze, że Destiny stoi w kuchni z Harry'm i śmieją się w najlepsze.
Przynajmniej ona ma udany dzień...- pomyślałam wychodząc bez słowa z domu.
Byłam już na ulicy kiedy wybuchłam płaczem. Nagle poczułam okropny ból z okolicach kości potylicznej, a obraz, który był rozmazany przez łzy, całkiem zniknął i zapanowała ciemność...
_______________________________________________________________________________
Witam z rozdziałem 13!!!
Wiem, że taki nudny i chałowaty, ale nie miałam przez pewien czas weny, totalnie... -.-
Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach.
Pozdrowionka xx