piątek, 21 listopada 2014

Mała smutna informacja

Cześć!
Przychodzę tutaj ze smutną informacją...
ZAWIESZAM BLOGA NA CZAS NIEOKREŚLONY!!! 
Muszę zająć się pozostałymi opowiadaniami, na które mam akurat pomysł, bo tutaj... niestety, totalna pustka.
Przykro mi, ale wiedziałam, że prędzej czy później taki moment nastąpi :'(
Przykro mi.  :c

Pozdrawiam was serdecznie xx

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 15

Po trzech dniach obserwacji wypisali mnie ze szpitala. Rodzice zawieźli mnie do jakiegoś mieszkania. Rzeczywiście, mieszkałam z tą Stellą. Pokazała mi mój mały pokój. Wszystko wyglądało normalnie. Lecz ja nie byłam normalna. Wszystko było mi obce, czułam się potwornie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać z głową schowaną w poduszkę. 

Moje łkanie przerwało skrzypniecie drzwi. Podniosłam niechętnie głowę i spojrzałam w tamtą stronę. Moja współlokatorka, a zarazem podobno moja przyjaciółka stała ze słodkim różowym kubkiem w łatki. Podeszła do biurka, postawiła naczynie i usiadła na fotelu.

Pewnie chce ze mną pogadać...- podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam wyczekująco na blondynkę.
- To Twój ulubiony kubek. - wskazała palcem na szkliwo, które przed chwilą przyniosła.- Nic nie pamiętasz? Zupełnie? - Widziałam jak ciężko słowa przechodzą jej przez gardło.
- Tylko to co się działo w szpitalu. - spojrzałam na ścianę, na której wisiały jakieś zdjęcia, chociaż w sumie to nie były zdjęcia. To były plakaty, masa plakatów. Wstałam z łóżka i podeszłam do ściany. Na każdym plakacie była piątka jakiś uśmiechniętych chłopaków, a w różnych punktach widniały napisy "One Direction".
- Kto to? - zapytałam. Stela parsknęła śmiechem, lecz po chwili się uspokoiła.
- Taki zespół. Uwielbiasz ich. I w sumie ich znasz. A ten blondynek jest dla Ciebie chyba kimś bliższym niż znajomym. - puściła do mnie oczko. Zaśmiałam się żałośnie.
- A nie wiesz co robiłam tego dnia kiedy... kiedy to się stało? - zapytałam z wyczuwalnym rozżaleniem z głosie.
- Wiem tylko tyle, że pojechałaś z Destiny na urodziny, właśnie tego blondyna. - wskazała na chłopaka na jednym z kilku pojedynczych plakatów. Miał niebieskie oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- A Destiny? Kto to? - zapytałam po chwili namysłu.
- Ach, wybacz! - dziewczyna pacnęła się w czoło. - Destiny to bardziej Twoja znajoma. Pracujecie razem w kawiarni.
- To ja mam pracę?! - byłam zaskoczona.
- Taaak, pracujesz od niedawna. Mogę Cię tam zabrać jeśli chcesz. - wstała i uśmiechnęła się promiennie.
- Jasne, chętnie. Tylko... Pozwól, że się przebiorę. - Stella tylko przytaknęła i wyszła z pokoju pozostawiając mnie samą.
Zajrzałam do dużej szafy i zaczęłam pomału wszystko przeglądać. Doszłam do wniosku, że mam dużo T-shirtów i trampek. Chwyciłam jakieś przypadkowe rzeczy i podeszłam do drugich drzwi w moim pokoju. Uchyliłam je, a moim oczom ukazała się mała łazieneczka. Przebrałam się, poprawiłam włosy i wyszłam. 
Udałam się do kuchni i rozejrzałam po mieszkaniu
Wszystko było niby ładne, ale jakoś dziwnie obce.
Spojrzałam na Stellę, która właśnie wyszła ze swojego pokoju. 
- To idziemy? - zapytała z uśmiechem.
- Chodźmy. - uniosłam lekko kąciki ust.
- Ale jeśli nie chcesz to możemy zostać.
- Nie... Im dłużej tu siedzę tym jeszcze bardziej dziwnie się czuję. 

Wyszłyśmy z naszego bloku na dwór. Chłodny wiatr delikatnie smyrał mnie po szyi. Stella zaczęła mnie prowadzić w nieznanym kierunku. Wytężałam swój umysł, aby cokolwiek sobie przypomnieć. Niestety w mojej głowie panowała grobowa cisza. Szłam i patrzyłam na ludzi przechodzących obok mnie. Wszyscy mieli w swoich głowach pełno wspomnień, wesołych smutnych, a ja? Co ja miałam? Pamiętałam tylko moje łzy ze szpitala, moich rodziców, Calluma i Stellę. To był cały mój dobytek.

Zatrzymałyśmy się przed wejściem do lokalu o miłej nazwie  Sweet Cookies.  Stell pchnęła drzwi i weszłyśmy do środka. Nie było niemal nikogo oprócz drobnej blondynki stojącej przy blacie. Na nasz widok bardzo się ucieszyła i podleciała rzucając mi się na szyję.
- Hej Billi! Jak się czujesz? - piszczała cały czas mnie ściskając.
- Um...Dusisz... - jęknęłam i dziewczyna mnie puściła. Wzięłam głęboki oddech.
- Wybacz, poniosło mnie  trochę. Ale ostatnio jestem taka szczęśliwa... - blondyneczka zakręciła się dokoła unosząc głowę do góry.
- Ja jakoś nie bardzo. - burknęłam i ruszyłam w stronę blatu i kasy. Usłyszałam tylko jak Stella mówi tej drugiej dziewczynie, że mam amnezję, a ta głośno wstrzymała powietrze. Na samą myśl o mojej "przypadłości" przeszły mnie ciarki. 
- Ty jesteś pewnie Destiny. - powiedziałam beznamiętnie, obracając w palcach torebeczkę z cukrem. 
- Tak. - w Dasty nie było już tego entuzjazmu co na początku. 
Podeszłam do jednego ze stolików i usiadłam przy nim. Obie blondynki zaraz do mnie dołączyły. Jako pierwsza głos zabrała Destiny:
- Ty naprawdę...
- Tak, nic nie pamiętam. - nie pozwoliłam jej dokończyć. - Wkurzają mnie już takie pytania! Ile razy jeszcze będę tego słuchać?! - warknęłam po czym wstałam od stołu i wyszłam.

Szłam jakimś parkiem od czasu do czasu kopiąc jakiś napotkany kamyk.  W końcu znudzona łażeniem usiadłam na jednej z wolnych ławek. Było mi dość zimno dlatego skuliłam się lekko.
 Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać nad sensem mojej egzystencji na tym świecie. Traciłam nadzieję na to, że sobie coś przypomnę. Z minuty na minutę czułam się coraz bardziej przytłoczona. 
W pewnej chwili zorientowałam się, że ktoś przysiadła się do mnie i szturcha mnie w ramię. Leniwie podniosłam powieki i spojrzałam na chłopaka, który spoglądał na mnie z rozbawioną miną. Skądś go kojarzyłam, ale za cholerę nie mogłam skojarzyć skąd.
- Co? - spytałam niechętnie.
- Coś Ty taka jakaś skwaszona? - chłopaka bawił grymas, który wymalował się na mojej twarzy.
- Człowieku!- zerwałam się z ławki i stanęłam przed brunetem - Nawet nie wiem kim jesteś i czego ode mnie chcesz. Nie wiem czy się znamy, czy też próbujesz tylko mnie zaczepić! Sorry, ale oprócz ostatnich czterech dni nie pamiętam ze swojego życia nic, dlatego z łaski swojej przedstaw mi się chociaż. - Niebieskooki chłopak wytrzeszczył wzrok, lecz po chwili mrugnął impulsywnie i przemówił.
- Louis, mam na imię Louis. Ale czemu nic nie pamiętasz?
- Bo mam... amnezję... - opadłam znów obok Louisa na ławkę i schowałam głowę w dłonie.
- Ale to niemożliwe. Przecież ostatnio widzieliśmy się na urodzinach Nialla. Pięć... - przerwał na chwilę i wyliczył coś na palcach. - Tak, pięć dni temu. 
- Co działo się na tych urodzinach? - uniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka.
- Hm... Zbyt wiele nie pamiętam, ale przypominam sobie, że wpuściłem Ciebie i Destiny do domu. Potem gdzieś mi się zmyłaś, a potem... No tak! Potem dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu.
- Dużo mi to nie daje. - westchnęłam i oparłam się na ławce.
- Ym, Billi? - Louis spojrzał na mnie.
- Tak? - próbowałam się nie trząść lecz cała dygotałam. Nie wiem czy z zimna, czy z nerw.
- Mogę Cię gdzieś zabrać? - zapytał słodkim głosikiem i z miną małego szczeniaczka.
- Okey. - mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak wstał i podał mi rękę. Również się podniosłam i podałam mu dłoń. Louis od razu zaczął gdzieś biec. Nie interesowało mnie gdzie. Chciałam uciec od normalnej szarości mojego pustego życia. 
Zatrzymaliśmy się dopiero przy dużym samochodzie. Lou otworzył mi drzwi, a ja wskoczyłam na siedzenie. Brunet zajął miejsce obok mnie i zapiął pasy. Powtórzyłam jego czynność.
Jakie to wszystko porąbane! - pomyślałam zerkając co jakiś czas na podekscytowanego Louisa. 
Pod jednym z dość dużych willi niebieskooki zatrzymał pojazd i zgasił silnik.
- Wysiadka! - uśmiechnął się do mnie. 
Oboje wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. 
Louis przeprowadził mnie przez  cały dom i wyprowadził drzwiami balkonowymi na taras. 
Wyszliśmy na dwór. Zorientowałam się, że zaczyna się pomału robić ciemno. Ogród, do którego schodziło się z tarasu po dwóch schodkach wyglądał na bardzo obszerny.
- Chłopaki! - Zawołał Louis. Po chwili przed nami pojawiła się czwórka roześmianych chłopaków. - Patrzcie kogo przywiozłem!
- Billi? - zapytał blondyn, a ja doznałam olśnienia. 
Złapałam się mocno za głowę. Mój mózg zaczął odtwarzać mi przed oczami różne obrazy. Tak, to były moje wspomnienia!
- Niall - zawołałam i rzuciłam się na szyję chłopakowi. Teraz sobie przypomniałam, że kocham go całym swoim sercem. Blondyn objął mnie mocno. Spojrzałam na pozostałych. Patrzyli na nas ze zdziwionymi minami. Uśmiechnęłam się do nich.
-Przypomniało mi się wszystko! - zawołałam gdy wreszcie oderwałam się od blondyna. Ten po chwili znów mnie przyciągnął i namiętnie pocałował. Poczułam się jak małe dziecko. Wszystko zaczęło wracać do normy.

__________________________________________________________________________________

Hello !!!
A więc jest 15 rozdział! ;)
Podoba wam sie taki przebieg wydarzeń???
Swoje opinie wyraźcie, proszę, w komentarzach. XD
Pozdrowionka xx

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 14

- Billi, czekaj! - blondyn próbował mnie zatrzymać i ruszył za mną.
Na dole wmieszałam się w gości. Kierowałam się do drzwi. Kątem oka zauważyłam jeszcze, że Destiny stoi w kuchni z Harry'm i śmieją się w najlepsze.
Przynajmniej ona ma udany dzień...- pomyślałam wychodząc bez słowa z domu.

Byłam już na ulicy kiedy wybuchłam płaczem. Nagle poczułam okropny ból z okolicach kości potylicznej, a obraz, który był rozmazany przez łzy, całkiem zniknął i zapanowała ciemność...


*Oczami Nialla*

Byłem w szoku. Billi weszła do pokoju, w którym siedziałem z Emily, moją dawną znajomą. Potem wyparowała ze łzami. Wiem, że to co zastała wyglądało dość dwuznacznie. Kochałem Billi i nie chciałem jej zranić. Em sama do mnie się przykleiła, a ja nie spodziewałem się mojej ukochanej brunetki na imprezie. W końcu nie kontaktowała się ze mną trzy tygodnie. Nie pomogła przy urodzinach Liama, nie dawała znaku życia. Później ja wyjechałem w trasę i nie miałem jak jej odwiedzić.
Zszedłem na dół w poszukiwaniu Billi. Rozejrzałem się dokładnie i nigdzie jej nie było. Podszedłem do Harry'ego, który stał z jakąś blondynką i najwyraźniej z nią flirtował.
- Hazz, nie widziałeś Billi? - przerwałem mu pogawędkę.
- A co? Zobaczyła Cię z Emily i dała nogę? - zupełnie się nie przejął moim pytaniem. W przeciwieństwie do jego towarzyszki.
- Szukasz Billi? - na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Tak, a Ty to...? 
- Destiny, przyszłam tu z Billi. - zrobiłem wielkie oczy. - Tak, uparła się, że mam z nią przyjść.
- Nie ma jej na ogrodzie? - wtrącił Hazz.
- Nie, nie ma. - warknąłem.
- Boże! A jak ona poszła do domu?! - Destiny złapała się w strachu za głowę.
Bez słowa wyleciałem w posiadłości. Nie wsiadałem do auta tylko wyszedłem na drogę. Rozejrzałem się i zobaczyłem moją ukochaną. Leżała na drodze, a jakaś blondynka szarpała nią. 
- Ej! Co Ty jej robisz?! - zawołałem w stronę skądś mi znajomej dziewczyny. Ta spojrzała tylko na mnie i uciekła w las. 
Podbiegłem do Billi i zobaczyłem, że jest nieprzytomna, a wokół niej rozlewała się czerwona kałuża krwi. Zadzwoniłem szybko po karetkę. Przybyli już po 10 minutach. W tym czasie przeciągłem drobne ciało dziewczyny na chodnik i zawołałem jej przyjaciółkę. Ratownicy medyczni nie pozwolili mi jechać. Gdy tylko karetka odjechała wsiadłem w samochód i pojechałem za nimi do szpitala. Za moim autem ruszyły jeszcze dwa inne. Jeden, mini cooper, zależący prawdopodobnie do Destiny, i drugi, Jeep, którego właścicielem był Harry.

 W szpitalu ktoś musiał wypełnić dokumenty Billi. Podjąłem się tego zadania i w miarę swoich możliwości uzupełniłem papiery. Czas wlekł się w nieskończoność. Na korytarz, na którym przebywaliśmy we trójkę przyszła trójka ludzi. Dwoje starszych, najwyraźniej rodzice Billi i jakiś chłopak. Po jego wyglądzie wywnioskowałem, że to jej brat. Kobieta była przerażona i co jakiś czas ocierała łzy.
- Wy do Billi? - zapytał starszy mężczyzna.
- Tak. - odpowiedziałem krótko.
- To właśnie Niall znalazł Billi. - Kobieta spojrzała na Destiny, która najwyraźniej się speszyła. - Mam na imię Destiny. Pracuję z państwa córką w kawiarni. - blondynce zbierało się na płacz i usiadła na plastikowym krześle. Harry usiadł koło niej i objął ja ramieniem.
- Państwo do Billi Rowland? - na korytarz wyszedł lekarz w białym kitlu. Rodzice Billi pokiwali głowami. - Proszę za mną. - poszedłem za nimi.
- Niech pan poczeka. - matka dziewczyny zatrzymała mnie i weszli do jednej z sal.
- Jesteś chłopakiem Billi? - obcy chłopak podszedł do mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Kiwnąłem tylko głową.

*Oczami Billi*

Otworzyłam oczy lecz od razu je zamknęłam. Dopiero po chwili uniosłam pomału powieki by przyzwyczaić oczy do okropnej jasności. Gdy przywykłam do światła, uniosłam się na łokciach by wywnioskować gdzie jestem. Doszłam do wniosku, że jestem w szpitalu. Miałam tylko jeden drobny problem. Nie wiedziałam kim jestem, i dlaczego tu jestem! Poczułam niemiłosierny ból z tyłu czaszki. Do sali wszedł nagle lekarz. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, po czym podszedł do mojego łóżka i przejrzał jakieś papiery. Przyglądałam mu się uważnie, aż w końcu skupił swój wzrok na mnie i zapytał:
- Jak się czujesz? 
- Nawet dobrze, tylko strasznie boli mnie głowa. - dotknęłam ręką zbolały punkt czaszki. 
- Zdrzemnij się.
- A jak długo... spałam? - zapytałam niepewnie.
- Trfiłaś tu wczoraj w godzinach wieczornych, a teraz mamy 15. - lekarz znów się do mnie uśmiechnął i wyszedł z sali. 
Położyłam się i szybko zasnęłam.

Gdy się obudziłam ból głowy nie był już taki nieznośny jak dotąd. Pewniej usiadłam na łóżku i doznałam szoku. Na krześle siedział jakiś chłopak bawiący się swoim telefonem. Przyjrzałam się mu uważnie.
Kto to jest i czego tu chce?! 
Po chwili do sali weszło dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. 
- Dziecko kochanie! Obudziłaś się już. - kobieta rzuciła się w moją stronę.
- Ale kim pani jest? - zapytałam w ostatniej chwili, ratując się z od jej uścisku.
- Co?! Billi, przecież jestem Twoją mamą.. - moja, jak się dowiedziałam mama odsunęła się ode mnie i popłakała. Mężczyzna stojący obok niej, wnioskuję, że mój tata przytulił ją mocno. Nagle moja rodzicielka wyrwała się z uścisku ojca i wybiegła z sali. Ten zaś usiadł na krześle i spojrzał na mnie.
- Naprawdę nic nie pamiętasz, Billi? - zapytał ze łzami w oczach
- Naprawdę. I ja mam na imię Billi? - chciałam wiedzieć. Ojciec tylko kiwnął głową. -A on to..? -wskazałam na chłopaka, który teraz bacznie mi się przyglądał. 
- To Twój brat, Callum. - ufff już się bałam, że mój chłopak...
Do sali wróciła moja zapłakana matka z lekarzem. Po wysłuchaniu wszystkiego mężczyzna w białym kitlu stwierdził, że mam amnezje. Nie był tylko pewny czy odzyskam pamięć, czy też nigdy nie przypomnę sobie przeszłości..
Rozpłakałam się. 
Jeżeli sobie nic nie przypomnę?! Nawet  nie wiem kim jestem, kim są moi rodzice...

Zostałam sama. Tego mi teraz trzeba było. Samotności. Gdy kogokolwiek widziałam, kogokolwiek kto mnie znał, od razu docierało do mnie to, ze ja tego kogoś nie znam, na przykład kiedy odwiedziła mnie jakaś blondynka. Miała na imię Stella i mówiła, że z nią mieszkam. Jednak nie potrafiłam z nią rozmawiać
Przez kilka godzin wpatrywałam się w białą ścianę sali. Czułam się taka... pusta? głupia? To było okropne.

Po trzech dniach obserwacji wypisali mnie ze szpitala. Rodzice zawieźli mnie do jakiegoś mieszkania. Rzeczywiście, mieszkałam z tą Stellą. Pokazała mi mój mały pokój. Wszystko wyglądało normalnie. Lecz ja nie byłam normalna. Wszystko było mi obce, czułam się potwornie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać z głową schowaną w poduszkę. 
_________________________________________________________________________

Witam!
Rozdział 14 dodałam szybciej niż poprzednie. 
Mam nadzieje, że się podoba.
Jak myślicie, czy Billi odzyska pamięć?
Wszystko w rozdziale 15!
Komentarze mile widziane! 
Pozdrowionka xx

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13

Około godziny 20 zaczęłam zbierać się do domu. Spędziłam naprawdę miłe popołudnie z dwiema świetnymi dziewczynami. Billi przed moim wyjściem powiedziała, że resztę szczegółów odnośnie naszego wyjścia na urodziny. W pewnym sensie nie chciało mi się tam iść, ale z drugiej strony ekscytowało mnie to i nie mogłam się już doczekać tego wyjścia.


*Oczami Billi*

Nadszedł dzień urodzin Nialla. Przez ten czas, kiedy się z nim nie widziałam, zrozumiałam jak bardzo go kocham, nie jako idola, ale jako chłopaka, normalnego, zabawnego chłopaka. Brakowało mi go okropnie. Po raz pierwszy się naprawdę zakochałam.

Z pomocą Stelli kupiłam mu zegarek. Osobiście bardzo mi się spodobał i na moje oko pasował do Niallera. Na marginesie mówiąc wydałam na niego pół mojej wypłaty, ale uważam, że warto. 
Destiny dzwoniła do mnie bez przerwy. Trzy razy próbowała mnie namówić żeby nie szła lecz pozostałam nieugięta. Sama mogłabym zawrócić i stchórzyć, a tak? Chociaż teraz mogłyśmy obie uciec. 

Równo o 15.30 przyjechała po mnie Destiny. Miała na sobie kurtkę.
No tak, ślady na rękach...
Cały czas się o nią martwiłam.
- Gotowa? - zapytała radośnie.
- Jasne - posłałam jej blady uśmiech.
- No to chodźmy bo nie wiem gdzie to jest, a z moimi zdolnościami do jazdy możemy się jeszcze spóźnić - zażartowała. Zaśmiałyśmy się i strzepnęłam niewidoczny kurz z moich ubrań.
Wyszłyśmy przed blok i wsiadłyśmy do mini Destiny.
Podałam Dasty adres, a ona wbiła wszystko do nawigacji. Droga minęło nam bardzo miło. opowiadałam jej o chłopakach, zespole, puściłam jej kilka piosenek One Direction. Spodobały jej się, a rozbawiło ją moje śpiewanie, ponieważ każdą piosenkę musiałam śpiewać na cały głos i machając rękami po całym aucie.

Śmiejąc się wniebogłosy dojechałyśmy pod posiadłość, w której miałam już okazję przebywać. Dom pomimo licznych zarośli w pełnym świetle wyglądał naprawdę świetnie. Destiny spojrzała na niego wielkimi oczami. Ja z natury nie jarałam się domami i tym podobnymi pierdołami.
- Chodź, nie chcemy się spóźnić. - szturchnęłam towarzyszkę w ramię. Ta w odpowiedzi odpięła pas bezpieczeństwa. Poszłam w jej ślady i po chwili stałyśmy przed autem.
- Idziemy? - zapytała niepewnie Dasty.
- Jasne... - równie niepewnie odpowiedziałam. Upewniłam się, że mam prezent dla Nialla w tej ciasnej torebeczce i ruszyłyśmy w stronę drzwi.
 Nie miałam odwagi więc Destiny nacisnęła przycisk dzwonka. Czekamy. odliczałam w głowie do dziesięciu.
...8...9...10... Nic. - Destiny zadzwoniła drugi raz. Było tak samo. Trzeci raz - nic.
- A to na pewno tu? - zapytała z nutą niepewnością blondynka. Nie odpowiedziałam. Ciągle gapiłam się na te cholerne zamknięte drzwi. Usłyszałam, że jakieś auto zaparkowało zaraz za autem Des. Domyśliłam się, że to nikt przyjemny. Odwróciłam się i zobaczyłam Gwen wysiadającą z auta. Gdy tylko na mnie spojrzała, pokręciła krytyczni głową i pogroziła palcem. Byłam już tak blisko Nialla, że nie zamierzałam się poddać. Po prostu pokazałam jej środkowy palec i odwróciłam się. Po chwili najwyraźniej się wkurzyła bo trzasnęła drzwiami i odjechała. Dasty szturchnęła mnie za rękaw marynarki. Ktoś w świetnym humorze szedł do drzwi. Po chwili w progu stanął roześmiany Louis. Gdy tylko nas zobaczył uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył.
- Hej Billi i....? - był lekko podpity, co można było zauważyć i wyczuć. - i koleżanka Billi!
- To Destiny! Przecież mówiłam Ci przez telefon, że przyjdę z moją przyjaciółką! - próbowałam mu przypomnieć.
- Ale ja myślałem, że chodzi Ci o Stellę. - był wyraźnie zakłopotany.
- Och, musiało Ci się coś pomylić. - machnęłam ręką. - To... możemy wejść? - zapytałam wskazując na przestrzeń za chłopakiem.
- Jasne. - Lou ocknął się i przepuścił nas  drzwiach. - A tak w ogóle to jestem Louis - podał rękę Des.
- Destiny. -  moja przyjaciółka uścisnęła dłoń chłopaka. - I wiem jak masz na imię bo przeszłam ostatnio szczegółowy instruktaż kto kim jest. - puściła mi oczko.
- Ja wszystko słyszę! - zaśmiałam się i poszłam do kuchni, w której było dość tłoczno. Pełno ludzi, których nie znałam, Pomimo iż znałam ekipę chłopaków na pamięć teraz nie wiedziałam totalnie kto kim może być. Wśród ludzi udało mi się wypatrzyć Liama. Stał ze swoją dziewczyną i o czymś rozmawiali.
- Hej. - zaczęłam niepewnie kiedy do nich podeszłam.
- Billi! -  Liam był dziwnie zmieszany, zakłopotany - Dawno Cię nie widzieliśmy! Czemu nie dzwoniłaś?
- Drobne problemy z telefonem i problemy rodzinne. - skłamałam, nie mogłam powiedzieć prawdy.
- A gdzie Stella? - zapytała Sophia. - Chciałam ją poznać. - uśmiechnęła się miło
- Ja nie przyszłam ze Stellą, tylko z moją inną przyjaciółką.- zrobili przerażone miny - Spokojnie, Destiny jest strasznie cicha i małomówna. Na pewno nie rzuci się na was jak jakaś psycho-fanka.Stella ma dzisiaj randkę i nie mogła przyjść, ale przesyła życzenia Niallowi. A właśnie, gdzie Nialler? - rozejrzałam się dokoła, lecz nigdzie nie widziałam ukochanego.
-Ym... - mina Liama była bardzo dziwna - Może jest w ogrodzie?

Wyszłam drzwiami tarasowymi do ogrodu, w którym mieścił się grill i basen. Tu również nie brakowało ludzi. Po drodze dołączyła do mnie Des, która jeszcze przed chwilą prowadziła żywą dyskusję z Lou.
- Hej Harry! Nie widziałeś nigdzie Nialla? - podbiegłam do chłopaka w lokach, który stał z telefonem przy basenie.
- Heeey... - kolejny człowiek z dziwną miną, ale bardziej zadziorną niż zakłopotaną. - Z kim do nas przybywasz, Billi? - zapytał akcentująj każde wypowiedziane słowo.
- Z moją przyjaciółką, Destiny. - powiedziałam z  wyraźną dumą w głosie.
- Witam Cię Destiny. - mu mojemu i Dasty zdziwieniu, Hazz pocałował moją towarzyszkę w dłoń.
- Hej, Harry... - Blondynka zalała się czerwienią. Najwyraźniej nie spodziewała się takiego gestu ze strony Harry'ego. W sumie ja też.
- Um, sorry, że przerywam wam powitanie, ale dowiem się od Ciebie, Harry, gdzie jest Niall?
- A co, zakochałaś się? - teraz to i ja się zarumieniłam.- Wiedziałem. - Loczek zaśmiał się i przeczesał dłonią włosy.
- To wiesz gdzie jest? - ponowiłam pytanie gdy tylko trochę ochłonęłam.
- No wiem, wiem. Jest gdzieś na górze. Ale...
- Dzięki - uśmiechęłam się i poleciałam w stronę domu.
-... Ale nie wiem czy chcesz tam iść. - odwróciłam się i spojrzałam na zielonookiego. Gadał już z Destiny.
Lekko zmieszana weszłam po schodach na górę. Tam było już spokojniej niż na parterze. Po cichu zaczęłam zaglądać do wszystkich pokoi. Nagle usłyszałam stłumione śmiechy. Podeszłam do drzwi, z których dochodziło chichotanie. Były delikatnie uchylone, a że ciekawość wzięła górę to zajrzałam do środka. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o zatrzymanie akcji serca. Chłopak, którego kochałam przytulał się do jakiejś szatynki, a jego dłoń spoczywała na jej udzie. Wyglądało to bardzo dwuznacznie. Otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka.
- Cześć Niall. Chciałam Ci złożyć najlepsze życzenia. - moje słowa były przepełnione jadem. - A teraz sobie już lepiej pójdę. A, sorry, że się w Tobie zakochałam. - po moim policzku spłyneła słona, pojedyncza łza. Wyleciałam z pokoju i zbiegłam po schodach.
- Billi, czekaj! - blondyn próbował mnie zatrzymać i ruszył za mną.
Na dole wmieszałam się w gości. Kierowałam się do drzwi. Kątem oka zauważyłam jeszcze, że Destiny stoi w kuchni z Harry'm i śmieją się w najlepsze.
Przynajmniej ona ma udany dzień...- pomyślałam wychodząc bez słowa z domu.

Byłam już na ulicy kiedy wybuchłam płaczem. Nagle poczułam okropny ból z okolicach kości potylicznej, a obraz, który był rozmazany przez łzy, całkiem zniknął i zapanowała ciemność...

_______________________________________________________________________________

Witam z rozdziałem 13!!!
Wiem, że taki nudny i chałowaty, ale nie miałam przez pewien czas weny, totalnie... -.-
Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach. 
Zapraszam jeszcze tu Better Late Than Never !
Pozdrowionka xx