- Chodź tutaj. - Louis mocno mnie przytulił. Czułam jak moje łzy kapią na jego koszulę.
- To przeze mnie. - wyszlochałam nadal wtulona w koszulę Louisa.
- Jedziemy do szpitala. - oświadczył poważnym lecz drżącym głosem Harry."
Wbiegliśmy do szpitala jak poparzeni. Każde z nas było w fatalnym stanie. Liamowi trzęsły się ręce, Zayn cały czas chodził w kółko, Harry chował twarz w dłoniach, a Louis trzymał mnie mocno w ramionach. Byłam cała roztrzęsiona, cały czas zanosiłam się płaczem. Na szpitalnym korytarzu nie było nikogo poza nami. Od czasu do czasu jakiś dziennikarz próbował dostać się do nas, lecz ochroniarze zawsze interweniowali w porę. Po jakiś dwóch godzinach bezczynnego i cholernie nerwowego czekania, przyszedł do nas lekarz. Mężczyzna w białym kitlu zmierzył mnie dokładnie wzrokiem. Rozpoznałam go. To właśnie ten sam lekarz zajmował się mną gdy trafiłam do szpitala w urodziny Nialla. Ale nie było czasu na sentymenty. Liczył się wtedy tylko i wyłącznie mój ukochany.
- Co z nim? - Liam jako pierwszy zebrał się na odwagę zapytać. Chyba każdy z nas był strasznie ciekawy, ale zarazem bał się tego co może odpowiedzieć lekarz.
- Nie jesteście rodziną pana Horana... - widziałam, że Lou chce już coś powiedzieć, ale doktor nie zważając na to kontynuował: - ale jako jego bliskim przyjaciołom mogę wam powiedzieć, że wyjdzie z tego. wypadek nie był aż tak groźny jak wyglądał. Chłopak miał dużo szczęścia, że zapiął pasy.
- Ale jak doszło do wypadku? - Tak Harry... Lekarz na pewno będzie to wiedział...
- To już nie do mnie te pytania. Tym zajmuje się policja. - lekarz uśmiechnął się blado, nie spuszczając oka ze mnie. Czyżby mnie jeszcze pamiętał? W sumie... Byłam tu nie tak dawno... - A pani, panno Rowland? Widzę, że amnezja wsteczna pani przeszła.
- Prawdę mówiąc, pamięć wróciła mi bardzo nagle. - wydukałam ocierając pozostałe łzy z policzka.
- Muszę panią poprosić na badania. - mężczyzna wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam przepraszająco na chłopaków i poszłam do gabinetu.
Po dokładnym przebadaniu opuściłam pomieszczenie. Szybko odnalazłam moich towarzyszy. Brakowało tylko Zayna.
- Gdzie jest Malik? - spytałam, zajmując miejsce obok Harry'ego. Loczek patrzył tępym wzrokiem w ścianę. Louis kręcił się w tę i z powrotem, a Liam, oparty o ścianę, popijał wodę.
- Rozmawia z Perrie. Dziewczyna serio się przejęła. - krótko i zwięźle wytłumaczył mi Lou. - A jak Twoje badanie?
- A... Nieważne. - wzruszyłam ramionami i skupiłam swój wzrok na plakacie zdobiącym ścianę po drugiej stronie korytarza. Niestety, moje oczy zaczęły się powoli schodzić, stawałam się senna. Oparłam się więc o ramię Harry'ego i usnęłam.
- Ej, obudź się. - Loczek szturchnął mnie w ramię. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na niego. Był weselszy. Czyżby wiedział coś nowego o Niallu? Zerwałam się z miejsca i rozejrzałam nerwowo. Zayn przyglądał mi się z rozbawieniem. Najwyraźniej wyglądałam bardzo śmiesznie, bo po chwili wszyscy zaczęli chichotać.
- Spokojnie Billi. - Liam położył dłoń na moim ramieniu. - Nic się przez czas Twojej drzemki zbytnio nie wydarzyło. Wiemy tylko, że Niall się już obudził i ma złamaną rękę.
- I Ty to nazywasz niczym? - wytrzeszczyłam oczy w stronę Payne'a. Prychnęłam i zaczęłam rozglądać się za jakimś lekarzem, ale przechodzące pielęgniarki nie potrafiły, a raczej nie mogły mi pomóc. Gdy w końcu na horyzoncie pojawił się ten sam mężczyzna, który przekazywał nam wszystkie informacje, ucieszyłam się jak małe dziecko. Lekarza chyba lekko wystraszyła moja euforia bo zwolnił kroku i zajrzał w papiery.
- Ym... Mogę poprosić kogoś najstarszego i najodpowiedzialniejszego? - wszyscy spojrzeliśmy na Louisa i wybuchnęliśmy śmiechem. Chłopak jednak wypiął dumnie pierś i podszedł do doktor, po czym odeszli na bok na słowo.
Kiedy skończyli rozmawiać, Tomlinson wrócił uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Możemy zajrzeć do Nialla! - oznajmił niebieskooki z zadowoleniem. Aż pisnęłam z radości. Po chwili jednak zamilkłam. Przeze mnie tu jest. Przeze mnie ma złamaną rękę. Ja się cieszę, a może on nie chce mnie widzieć... - Bill, co się stało?
- Nic, nic. - westchnęłam ciężko. - Idziemy do niego? - chłopaki skinęli tylko głowami i ruszyliśmy w poszukiwaniu sali Niallera.
Okazało się, że jest w sali nr. 347. Chłopaki wparowali do środka, podczas gdy ja nieśmiało stawiałam nogę za nogą.
- Jak się czujesz, Niall? - spytał z troską Liam. Blondyn siedział wtenczas na łóżku, patrząc na gips, na swojej prawej ręce. Powoli podniósł głowę i spojrzał na przyjaciół.
- Bywało gorzej. - uśmiechnął się do nas blado. - B..Billi? - jego senne spojrzenie skupiło się na mnie.
- Wybacz mi Niall... - po moich policzkach znów popłynęły łzy. - To moja wina...
- Wcale nie.- spojrzałam pytająco na Irlandczyka. - Wyszedłem w domu żeby zaczerpnąć powietrza. Pomyślałem, że się przejadę. Kiedy miałem już wracać, na drogę wyleciał mi kot. Spanikowałem i.. uderzyłem w to drzewo...
- Rany, Niall. - rozkleiłam się zupełnie i wtuliłam się w Horana.
Siedzieliśmy jeszcze przez pół godziny czekając na wypis.
Samochód, którym jechał Niall był doszczętnie zniszczony. To cud, że chłopak wyszedł z tego tylko ze złamaną ręką.
Po otrzymaniu wypisu chłopaki pojechali odwieść naszego poszkodowanego do domu, podczas gdy ja wróciłam do swojego mieszkania, gdzie Stella zasypała mnie pytaniami i wyrzutami. Ja jednak zbyłam ją tym, że nie czuję się najlepiej i poszłam do siebie. Nim wysiadłam z auta, Niall szepnął mi na ucho "Ja im nie odpuszczę"
________________________________
A oto i rozdział 19!
Opowiadanie chyli się ku końcowi :D
Jak je teraz oceniacie? Na początku były i pochlebne komentarze, jak i cała masa hejtów..
Wyraźcie, proszę, swoją opinię w komentarzach :)
Chciałabym wiedzieć jak oceniacie całokształt fabuły opowiadania xD
Pozdrowionka xx