wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 6


CZYTASZ = KOMENTUJESZ= DO PISANIA MOTYWUJESZ!

„- Radzisz sobie bardzo dobrze jak na pierwszy dzień- zagadała do mnie Des, ponieważ akurat nikt nic nie zamawiał – o kurcze….
Spojrzałam na współpracowniczkę, wpatrywała się wielkimi oczyma w drzwi wejściowe. Ja również przeniosłam tam swój wzrok. To co zobaczyłam omal nie zatrzymało mi akcji serca.”

W progu stali Niall i Harry. Co jak co, ale ich się nie spodziewałam, i to jeszcze pierwszego dnia pracy.
„Może przyszli mi pogratulować? Ale zaraz, skąd by wiedzieli? To pewnie przypadek…”
- Dobra Billi, teraz ty przejmujesz ekspres- Destiny odepchnęła mnie od kasy i sama przy niej stanęła. Otrzepałam swój fartuszek i uśmiechnęłam się do zbliżających się klientów (zawsze musiałyśmy się uśmiechać). – Witam w Sweet Cookies, co podać?
- 2 razy espresso.- krótko objaśnił Niall. Najwyraźniej się spieszyli ponieważ byli roztrzepani i nie mogli spokojnie ustać przy blacie.- Dostaniemy to zamówienie?- tym razem blondyn zwrócił się do mnie. Powiedział to bardzo ozięble, ale pewnie nie chciał pokazać, że się znamy.
- Już, oczywiście.- podeszłam do ekspresu i nalałam kawy do dwóch kubków. Gdy już niosłam je w stronę Destiny, potknęłam się, a cały gorący napój wylądował na mnie. Zrobiłam się czerwona jak burak i szybko odwróciłam żeby się ogarnąć. Spojrzałam na swoje ciuchy- wyglądały fatalnie, albo jeszcze gorzej.
„No pięknie, do końca zmiany, czyli przez trzy godziny, będę wyglądała jakbym popuściła w spodnie”
 Słyszałam, że chłopaki jak i  Destiny śmieją się ze mnie przez co zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Szybko nalałam kolejne 2 kubki kawy i podałam blondynce. Podczas gdy ja nalewałam tą feralną kawę Destiny próbowała zagadać do chłopaków, ale nie wychodziło jej to. Niall i Harry byli najwyraźniej nią niezainteresowani. Trochę mnie to bawiło, patrzyć jak twoja koleżanka stara się podtrzymać rozmowę, a jej rozmówcy wyraźnie jej unikają.
Kiedy chłopacy wychodzili z kawiarni Niall puścił do mnie oko, tak, do mnie! Czyli nie zapomnieli o moim istnieniu. Moja podświadomość skakała z radości, ale na zewnątrz nie dałam po sobie tego poznać.
- Ach… Zawsze tak jest- Destiny była naprawdę zawiedziona, ale zaraz… ZAWSZE?! Czyli oni bywają tu częściej?!
- To nie pierwsza ich wizyta tutaj?- spytałam z oczami wielkimi jak dwie monety.
- Nie, przychodzą tutaj bardzo często, ale nie mają konkretnej regularności wizyt…- Des była wyraźnie zawiedziona- chciałabym ich poznać, może i nie jestem jakąś ich wielką fanką, w sumie to w ogóle ich nie słucham, ale tak strasznie chciałabym ich poznać…- dobra, po tym to jej już nie ogarniałam. Nie słucha ich piosenek, a chce ich poznać, dziwna dziewczyna.
                                                                        ~*~                           
Po skończonej pracy udałam się do domu. Było po 14- największy ruch- i ja w brudnych ciuchach. Każdy kto obok mnie przechodził, przyglądał mi się ze zdziwieniem i rozbawieniem. Wkurzało mnie to i w dodatku z każdym przechodniem robiłam się coraz bardziej czerwona.
Przed drzwiami do mieszkania musiałam ochłonąć 2 minuty, aby nie wejść do środka z twarzą w kolorze botwinki, której nienawidziłam. Po przejściu przez próg zrzuciłam z siebie buty, torbę i całą biżuterię, a następnie udałam się do salonu. W pomieszczeniu na kanapie leżała Stella. Najwyraźniej spała, a ja nie chciałam jej budzić więc poszłam do siebie, aby przebrać się w czyste ciuchy. Założyłam na siebie białą bokserkę i szare spodnie od dresu – taki mój ulubiony domowy zestaw. Swoje brudne ubrania postanowiłam zaprać. Gdy po wszystkim wróciłam do salonu, usłyszałam chrapanie Stelli. Zawsze mnie to bawiło, tak samo było i tym razem. Zaczęłam się śmiać tak głośno, że mój śmiech obudził blondynkę. Na jej widok już nie wytrzymałam i zaczęłam tarzać się po podłodze. Włosy Stell przypominały wielkiego pająka na głowie, a z ust płynęła jej ślinka.
- Ogarnij się już.- dziewczyna próbowała mnie uspokoić.- Przypomnieć Ci twoją fotkę na Fejsie? Zawsze mogę ją przywrócić. – po tych słowach uspokoiłam się. Fotka, o której mówiła Stella przedstawiała mnie śpiącą z prażynką w ustach, w samej podkoszulce. Niezłą zrobiłam wtedy furorę na Facebook’u.  – Jak pierwszy dzień pracy, śmieszku?
- Szczerze? Do dupy. Wylałam na siebie dwa kubki espresso, i to w jakim towarzystwie. Przy Niall’u Horanie i Harry’m Stylesie! Ach no i jeszcze przy Destiny, mojej współpracowniczce…- opowiedziałam krótko i zwięźle. Mina Stelli była bezcenna.
- Niall i Harry? W twojej kawiarni?
- No nie mojej, ale tak, ci dwaj o których myślisz. – nie miałam ochoty na drążenie tematu- A poza tym to w sumie nie jest tak źle. Destiny jest tylko trochę dziwna.
- Zaproś ją do nas poznamy się, może zakumulujemy?- Stell naprawdę lubiła nawiązywać nowe znajomości.
- Czy ja wiem… Za spokojna jest dla nas.- zaśmiałam się.- ej, ta bransoletka, skąd ją masz?- pamiętałam tą biżuterię doskonale z wystawy w sklepie jubilerskim. Dziwne, że dopiero teraz ją zauważyłam.
- Dostałam ją od Jake’a- a to małpa, nie pochwaliła się…- wtedy co byłam z nim na randce- podkreśliła słowo „randce”.
- Właśnie, nie zdałaś mi relacji, co to ma być?- udałam obrażoną.
- Oj przepraszam… Za to ty mi nie powiedziałaś gdzie byłaś przez całą noc. I co to za Louis? Louis Tomlinson?- no i wpadłam…
- Tak, Louis Tomlinson. Cały ten czas kiedy mnie nie było, byłam z chłopakami z One Direction oraz Perrie, Eleanor i Sophią. – Mówiłam bardzo szybko, miałam nadzieje, że nie zrozumie, Machnie na to ręką i spędzimy resztę czasu przed telewizorem, ale gdzie tam…
- Tymi?! Rany, czemu zawsze mnie wszystko omija…- dziewczyna się chyba załamała…
- Dobra, teraz ty opowiadaj o twojej randce.- byłam podekscytowana tym, co ten stary Jakem mógł wykombinować.
- Okej, a więc poszliśmy do kina, ja wybrałam film. Przygodowy bo nie chciałam iść na żadne romansidło, albo horror. Później poszliśmy na kolację do tej nowej restauracji, a na koniec miły spacer przez park.
- Jake? Nasz Jake? Nie wierzę, przecież on się zachować nie umie. – to co powiedziała Stella mnie osłupiło. Nasz kumpel nigdy nie umiał się zachować, zawsze to my byłyśmy te kulturalne i dobrze wychowane. – A buzi na pożegnanie było? – nie mogłam się powstrzymać.
-Tak, było..- wyszeptała z zawstydzeniem Stella. Zachichotałam, a blondynka się zarumieniła.
- Czyli teraz jesteście parą, bo już sama nie wiem jak mam o tym myśleć?
- Można przyjąć, że tak.- Stell powiedziała już pewniej.
- Dobra, jest jakiś obiad bo głodna jestem?- podniosłam się z podłogi, na której obie siedziałyśmy i udałam się w stronę kuchni.
- Stój, nic tam nie znajdziesz.- Moja przyjaciółka tez już powoli się podnosiła na nogi.
- Ależ znajdę, kartkę z numerem do pizzerii. Duża Margarita?
- Czytasz mi w myślach.- Stella usiadła na kanapie, aj zadzwoniłam po pizzę.
Po 25 minutach zajadałyśmy się już ciepłą potrawą. Musiałyśmy się przy tym oczywiście wygłupiać i paprać w ketchupie. Gdy już byłyśmy najedzone jak bąki i oglądałyśmy nasz ulubiony teleturniej wpadłam na genialny pomysł.
- Stella, wstawaj, idziemy dzisiaj na imprezę! – zerwałam się z sofy i wyłączyłam TV.
- Zwariowałaś?! Ja się ledwo ruszam! – jęknęła Stell.

- Nie marudź! Już, ruch, ruchy.- w końcu zwlekłam ją z kanapy i poszłyśmy do swoich pokoi. Stella szybko się ubrała i przyszła do mnie. Miała na sobie śliczną czarną sukienkę.
Ja zaś, tępo gapiłam się w zawartość swojej szafy. Stella tylko pokiwała głową i szybko znalazła mi świetny zestaw. Sama nie wiedziałam, że mam taką sukienkę.

  Szybko pobiegłam pod prysznic i się przebrałam w ciuchy uszykowane przez Stellę. W pokoju zrobiłam nam makijaże, a co do włosów, u nas obu zostawiłam rozpuszczone.

Wyszłyśmy przed blok i udałyśmy się do jednego z londyńskich klubów. Po drodze Stella zadzwoniła jeszcze po Jake’a i gdy dotarłyśmy przed klub, już na nas czekał.


W trójkę weszliśmy do środka. Był naprawdę duży tłok. Dawno nie byłam w żadnym klubie więc odzwyczaiłam się od imprez. Stella i Jake poszli na parkiet tańczyć a ja usiadłam przy barze. Zamówiłam drinka, potem kolejnego.
Dość, przecież alkohol, nawet w małych ilościach mi szkodzi”
Nie zamawiałam więcej bo dwa drinki sprawiły, że byłam wystarczająco wstawiona. Spojrzałam na piętro wyżej,-„STREFA VIP”- i zauważyłam znajome mi już blond włosy. Właściciel tej czuprynki patrzył na  mnie, więc mu pomachałam. Nialler wstał i gdzieś poszedł. Wzruszyłam ramionami i poszłam na parkiet. Powoli zaczęłam solowy taniec lecz momentalnie ktoś pojawił się za mną. Niall. Odwróciłam się do niego i zaczęliśmy tańczyć.
Chłopak musiał wyczuć u mnie procenty, ponieważ po dwóch piosenkach ściągnął mnie z parkietu i podprowadził w okolice baru.
- Piłaś?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Tak, ale niewiele.- chwiałam się na nogach, a przez szpilki trudno było mi utrzymać równowagę.
- Zaprowadzę Cię do domu bo jeszcze ktoś wykorzysta twój stan.- chłopak zaczął prowadzić mnie do wyjścia.
- A Stella? Nie mogę jej tu zostawić- nie chciałam wracać do domu, wiedziałam, że Stella wróci z Jake’m.
-Billi, nie marudź, idziemy.- Niall wyprowadził mnie z klubu i zaczął prowadzić w stronę mojego mieszkania.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Nie pamiętasz już jak Cię ostatnio odprowadziłem?
- No tak- uwiesiłam się na chłopaku.- Nie mam siły iść- zaczęłam marudzić, a niebieskooki wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę domu.
_______________________________________________________________


Mamy Rozdział 6!!
Dzięki za wszelki komentarze, miło jest wiedzieć, że ktoś inny docenia naszą pracę.
Nie rozpisuję się tutaj, już dam wam spokój.
Proszę tylko, powiedzcie w komentarzach, jak ten rozdział mi wyszedł bo pisałam go na raty.
Pozdrowionka <3 x

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 5

-„- No to na razie- powiedział lekko zawiedziony chłopak
- Na razie- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Niall niespodziewanie nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Byłam tym ogromnie zszokowana.
- Pa – blondyn łobuzersko się do mnie uśmiechnął, odwrócił na pięcie i z rękoma w kieszeniach odszedł.
- Pa- odpowiedziałam niesłyszalnie nadal stojąc na chodniku w głębokim szoku.”

- A praca w pralni? Nie to trochę głupie… - Stella przeglądała kolejna gazetę z ogłoszeniami. Od samego rana maglowała temat pracy. Niepotrzebnie jej o tym wspomniałam- A może w…. albo lepiej nie. Billi, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- dziewczyna rzuciła we mnie ścierką.
-Sory, zamyśliłam się…- Rzeczywiście, nie słuchałam jej, cały czas myślałam o tym co wczoraj zrobił Niall. Dziwiło mnie to, że zna mnie trzy dni i już mnie całuje. Szybki jest… - Co mówiłaś?
- Od rana szukam Ci pracy a ty jakbyś była w innym świecie. Halo, Ziemia do Billi!- pomachała mi ręką przed twarzą. Nie wiedziała o czym myślę, nie powiedziałam jej o pocałunku, ani o niczym związanym z wizytą w tamtym domu. Nie wypytywała mnie o nic, na moje szczęście…
- Nie wiem sama gdzie mogłabym pracować..- oparłam głowę o blat, przy którym siedziałam- skończę zamiatając ulicę…- marudziłam.
- Nie załamuj się, na pewno zaraz coś dla Ciebie znajdziemy. – Stella próbowała mnie pocieszyć, ale jakoś jej to nie wychodziło. Ona miał pracę w księgarni, a ja gniłam w domu licząc na wieczną pomoc rodziców. Dopiero Callum uświadomił mi, że pora się usamodzielnić.
Moją burze myśli przerwał dzwonek do drzwi. Stella pobiegła otworzyć, a ja pozostałam w swojej krytycznej pozycji. Po chwili wróciła blondynka, a obok niej stała dobrze znana mi sylwetka.
- Hejka, Jake, może ty mnie pocieszysz?- chłopak spojrzał pytająco na Stellę.
- Billi nie może znaleźć pracy.- wyjaśniła za mnie moja przyjaciółka.
- Serio? Nasz leniuch i praca? Chyba sobie żartujesz. Bill i praca
- Tak ja i praca – odparłam z rozdrażnieniem w głosie
- Chyba będę mógł Ci pomóc. Kolega mojego taty szuka kogoś do pracy w kawiarni. Mógłbym Cię polecić.
- Serio?! – byłam szczęśliwa, że moje katusze związane z poszukiwaniami roboty wreszcie się skończą i nie będę musiała przeglądać kolejnego stosu gazet.
- Jasne, w końcu czego się nie robi dla przyjaciół?- po tych słowach uściskałam przyjaźnie Jake’a, lecz zrobiłam to szybko gdyż nie chciałam irytować Stelli. W końcu teraz to chyba jej chłopak.
Jake posiedział z nami jeszcze godzinę, a kiedy wychodził umówiliśmy się, ze da mi znać kiedy mogę się zgłosić na rozmowę kwalifikacyjną, zapewnił mnie tez, ze dostanę tą pracę. W sumie w dzisiejszych czasach wszystko da się załatwić po znajomościach.
~*~

Oglądałyśmy ze Stellą jakiś nudny film gdy nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer, ale i tak odebrałam
- Czy z tej strony Billi Rowland?- odezwał się męski głos
- Tak to ja.
- Nazywam się Henry Higgins, jestem właścicielem kawiarni Sweet Cookies. Dzwonię do pani ponieważ mój przyjaciel, pan Scott, polecił panią. Czy mogłaby pani przyjść jutro o dwunastej na wstępną rozmowę kwalifikacyjną?
- Oczywiście, wstawię się na miejscu na dwunanastą.
- Dziękuję. Bardzo się cieszę bo dość długo nie mogę znaleźć osoby do pracy w mojej kawiarni. Miłego wieczoru.
- Dziękuję. Do zobaczenia.- rozłączyłam się.
Stella patrzyła na mnie wielkimi oczyma.
- Kto to był?- czy mi się wydaję czy ona się stresuję?
- Dzwonił Henry Higgins. Jutro mam rozmowę o pracę! – Blondynka wstała, uściskała mnie i razem wykonałyśmy taniec radości.
- A martwiłaś się, że Ci się nie uda! Trzeba Ci coś przygotować na jutro.- no tak, przecież nie pójdę w dresach, ale czemu już teraz?
- Dawaj bo jak na razie mam dość szykowania sobie kompletów.

Stella, moje prywatne oko doradcze, przygotowała mi proste, ale eleganckie ubranie.


 Po przygotowaniu ubrań okazało się, że jest 22,48 ( no tak, przeglądając ciuchy zawsze zajmiemy się słupkowaniem i zamiast 20 minut zajmuje nam to 3 godziny) więc poszłam wziąć prysznic. Po długiej kąpieli poszłam spać.

~*~
Budzik obudził mnie o ósmej, niechętnie zwlekłam się z łóżka i szurając swoimi kapciami w różowe misie powędrowałam do łazienki, aby się ubrać. Gdy wcześniej przygotowane ubrania miałam już na sobie poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Na miejscu czekała na mnie miła niespodzianka. Stella upiekła dla mnie naleśniki, a gotowanie, jeszcze dla mnie, było u niej rzadkością.
- I jak kochana, gotowa na rozmowę?- Stella była tym bardziej podekscytowana niż ja
- Najchętniej bym została w domu, oglądała w siwym dresie serial i obżerała się chipsami…
- Jakoś nie chcę sobie tego wyobrażać. Ach, masz tutaj adres tej kawiarni. Jake mi podał rano jak się ubierałaś.
- Był tutaj?
- Nieeee, telefonicznie, oj głuptasie- blondi podała mi kartkę. Ddroga do kawiarni pieszo zajęłaby mi około pół godziny, dlatego szybko skonsumowałam śniadanie, umyłam zęby, zrobiłam makijaż i już miałam wychodzić kiedy Stella zatrzymała mnie i powiedziała:
- Powodzenia, dasz sobie radę, na pewno.- miała taką samą minę jak moja mama kiedy się wyprowadzałam.
- Nie dziękuję. Trzymaj za mnie kciuki- uśmiechnęłam się jeszcze i wyszłam.
~*~
Kawiarnia była bardzo przytulna, wchodząc do środka można było poczuć zapach świeżo parzonej kawy. Nie było tłoczno, jak na razie, więc stwierdziłam, że jeśli dostanę tą pracę to nie będę miała tak dużo roboty. Przy blacie siedział starszy mężczyzna, był w wieku może mojego taty (?), a wokół niego leżało trochę dokumentów. Podeszłam pomału do niego, a kiedy mnie zauważył na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Pani Billi Rowland?
- Tak to ja, a pan to…
- Henry Higgins, jestem tutaj właścicielem. Przy pani przed czasem, to dobrze o pani świadczy.
- Dziękuję.
Pan Henry wypytywał mnie o różne rzeczy, chociaż moim zdaniem mógłby mi tylko wytłumaczyć jak się obsługuje ten wielki ekspres do kawy, a ja dałabym sobie radę.
- Sądzę, że dasz sobie radę, Billi, chyba mogę tak mówić?
- Oczywiście i tak, sądzę, że dam sobie radę. To kiedy mogę zacząć?
- Najlepiej od jutra. Zapraszam na godzinę 8.30. Poznasz swoją współpracownicę. Na pewno się ucieszy, że nie będzie musiała sobie radzić z tym wszystkim sama.
- Dobrze, więc będę jutro o 8.30. Dowidzenia.
- Dowidzenia- mężczyzna odprowadził mnie jeszcze wzrokiem do drzwi, a kiedy wyszłam, zauważyłam przez okno, że wrócił do swojej papierkowej roboty.
Dziarskim krokiem udałam się do domu, zadowolona z siebie.
~*~
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, podbiegli do mnie Stella i Jake.
- I jak? Masz tą pracę?-  dopytywała Stella ściskając ręce w pięści.
Po krótkiej ciszy z szerokim uśmiechem na twarzy kiwnęłam potwierdzająco głową i oznajmiłam:
- Przyjęli mnie! Zaczynam jutro o wpół do dziewiątej! 
 Wszyscy się uściskaliśmy i poszliśmy do salonu. Jake skoczył jeszcze do kuchni, a gdy wrócił, w rękach trzymał szampana.
- Wiedziałem, że dostaniesz tą robotę więc przyniosłem coś na tą okazję. – brunet otworzył szampana i rozlał do kieliszków.
- Twoje zdrowie, Bill- oznajmiła Stell kiedy wszyscy trzymaliśmy już kieliszki.
Przez resztę dnia nie robiłam w sumie nic, Jake siedział z nami cały czas, oglądaliśmy fajną komedię i wcinaliśmy popcorn. Wszystko było jak za starych dobrych czasów tylko teraz nie pilnowali nas rodzice. Około godziny 21 Jake udał się do domu, a my zaczęłyśmy szykować się na jutro. Stelli skończył się urlop i jutro też szła do pracy. Przygotowałyśmy sobie ubrania, umyłyśmy się i poszłyśmy spać.
Rano wstałam o 7.30, ubrałam się w to: 
I w towarzystwie współlokatorki zjadłam śniadanie. Po śniadaniu skończyłam się szykować i razem ze Stellą wyszłyśmy przed blok. Tam każda udała się w swoją stronę.

~*~
Przed wejściem do Sweet Cookies stała jakaś blondynka i najwyraźniej czekała na mnie. Podeszłam do niej, a ta przekręciła klucz w drzwiach frontowych. Weszłyśmy w milczeniu, lecz gdy zamknęłam drzwi stwierdziłam, że wypada się przedstawić.
- Hejka, jestem Billi, będziemy razem pracować, a ty?
- Ja jestem Destiny- dziewczyna miała bardzo spokojny głos. Na oko wywnioskowałam, że będziemy się dobrze dogadywać.
Destiny wszystko mi wyjaśniła, nawet obsługę ekspresu, który wczoraj mnie interesował.
W końcu otwarłyśmy kawiarnię. Był mały ruch, tak jak przypuszczałam. Na razie ja stałam przy kasie, a Destiny wykonywała kawę, podawała zamówienia. Szło mi całkiem nieźle.
- Radzisz sobie bardzo dobrze jak na pierwszy dzień- zagadała do mnie Des, ponieważ akurat nikt nic nie zamawiał – o kurcze….
Spojrzałam na współpracowniczkę, wpatrywała się wielkimi oczyma w drzwi wejściowe. Ja również przeniosłam tam swój wzrok. To co zobaczyłam omal nie zatrzymało mi akcji serca. 
________________________________________________________________

Przepraszam za takie spóźnienie, ale nie było mnie przez tydzień i nie miałam jak pisać :(
Znów zmieniłam szablon, ten na komórkach jest czytelny.
W blogu pojawiła się Destiny, niebawem pojawi się też w zakładce z bohaterami.
Jak wakacje?
Sorrki ogólnie za ten rozdział bo przypuszczam, że taka nuda trochę (wielka), ale obiecuję, że w następnym się trochę to rozkręci. 
Czytasz=Komentujesz (taka nowa zasada)
Pozdrowionka kochani x
Następny będzie szybciej, obiecuję <3

Już 4 lata!

Jak już wszyscy dobrze wiemy dzisiaj mijają 4 lata od powstania zespołu One Direction. Każda Directionerka i każdy Directioner niech spędzą ten dzień jak najlepiej! ;*
Pozdrawiam was wszystkich bardzo serdecznie!!! x!




.P.S. Rozdział 5 już dzisiaj! <3

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 4

„Siedziałam oparta głową o Nialla  i wsłuchiwałam się w zabawne historię Louis’a.
 Sama nie wiem kiedy usnęłam w ramionach Niallera…”

Rano obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu, było przytulne, ale ja nie pamiętałam gdzie jestem. Potrząsnęłam głową, aby przypomnieć sobie wczorajsze wydarzenia.
„No tak, ognisko, Niall, historie z życia Louis’a, ja wtulona w Niallera… Zaraz, wtulona w kogo?!” - Mrugnęłam nerwowo oczami. – „Czy ja wczoraj coś piłam?!’
Postanowiłam doprowadzić się do porządku i wymknąć do domu.
Wszystko poszłoby okey, gdybym nie wpadła na schodach na Harry’ego. Był w samych bokserkach i w sumie wyglądał naprawdę nieźle, ale stop, miałam się wymnknąć..
- Gdzie się wybierasz, skarbie?
- Yyyyy, do domu. Ale nie mów nic nikomu.
- Uciekasz? Nie ma takiej opcji.- Loczek spojrzał na mnie z udawaną powagą- Chłopaki! Billi nam ucieka!
Na schodach jak na zzawolanie pojawili się pozostali domownicy. Louis spojrzał na mnie rozgniewany.
- Dlaczego uciekasz? Boisz się?- wiedziałam, że udaje.
- Nie uciekam, po prostu chce już wrócić do domu.
- Bez śniadania nigdzie nie idziesz. – zakomunikował Niall.
Blondyn zaprowadził mnie do  kuchni, w której krzątały się dziewczyny.
Stół, przy którym usadził mnie Horan był zastawiony po brzegi. Mimo iż nie byłam głodna zdecydowałam się na jednego Tosta. Był pyszny. Wszyscy głośno rozmawiali, a ja siedziałam, przyglądałam się im i zastanawiałam się:
„Co ja tu w ogóle robie?! To nie jest towarzystwo dla mnie, ja mogę być tylko ich fanką…”
Spojrzalam na każdego z osobna, wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, sławni, a ja? Ja tam nie pasowałam.
Nikt na mnie nie patrzył więc postanowiłam znowu podjąć próbę ucieczki, które skończyła się (znowu) fiaskiem. Niall przez cały czas bacznie mnie obserwował lecz tego nie zauważyłam i gdy tylko wyszłam z kuchni on pobiegł za mną.
- Czemu uciekasz? O co chodzi? Hm?- chłopak  trzymał mnie za rękę i patrzył prosto w oczy.
 - Ja…. Ja tu nie pasuję…- powiedziałam ze spuszczoną głową – Wy jesteście sławni, uwielbiani, a ja? Ja jestem zwykłą dziewczyną, którą zgarnęliście z autostrady.- po tych słowach z moich oczu popłynęły łzy. Nie mogłam zahamować płaczu, po prostu nie mogłam.
- Hej, skarbie, nie płacz bo ja też będę płakać , a chyba tego nie chcemy?- chłopak podniósł mój podbródek tak, abym znów spojrzała mu w oczy oraz posłał mi pocieszający uśmiech.
- Dobra. Nie będę płakać- po tych słowach otarłam rękawem bluzy oczy i blado się uśmiechnęłam.
- No, i widzisz jak ładnie wyglądasz? Nie płacz już- Niall przytulił mnie mocno. Gdy uwolniłam się z jego uścisku otrzymałam jeszcze całusa w czoło.- Chodź,  wracamy do tej bandy gaduł.
W kuchni rzeczywiście siedziało rozgadane stadko i chyba nawet nie zauważyli naszej nieobecności. Usiadłam obok blondyna i słuchałam rozmów.
Po śniadaniu wszyscy rozsiedli się w salonie. Ja usadowiłam się na brzegu kanapy, a obok mnie zasiadł Harry. Nialler, którego zawzięcie wypatrywałam usiadł w fotelu obok także był w sumie też koło mnie.
Louis opowiadał swoje zwariowane historie, a ja myślałam tylko kiedy wreszcie puszczą mnie do domu. Stella może nie dzwoni, ale na pewno się o mnie martwi.
- Billi?- z zamyślenia wyrwał mnie Zayn.
- Tak?
-Mogę mieć do Ciebie pytanie?
- Jasne pytaj o co chcesz- powiedziałam z uśmiechem, byłam ciekawa o co chce mnie zapytać

- Kto z nas jest Twoim ulubieńcem?- dobra, tego się niespodziewałam….Lekko speszona spojrzałam na chłopaków, każdy dumnie na mnie patrzył więc wywołało to u mnie cichy chichot.
-Hm…. – udawałam zamyśloną- Liam. Moim ulubieńcem, jak to ująłeś Zayn jest Liam.
Liam na te słowa uśmiechnął się szeroko i z dumą wypiął pierś do przodu.
- A jak mieszkasz? Pracujesz gdzieś? Uczysz się? – seria pytań wypłynęła z ust Harry’ego.
- Mieszkam z moją przyjaciółką, Stellą. Pracować, na razienie pracuję nigdzie i uczę się na dziennikarkę.- posłusznie odpowiedziałam i czekałam na kolejne pytania, ale żadnego już nie otrzymałam.
Znowu musiałam słuchać fascynujących historii, tym razem z życia Zayn’a. Powiem szczerze, że nie jeden dziennikarz miałby tu istny raj. Tyle informacji, przeżyć, że można by było napisać kolejną biografię.
Po wysłuchaniu wszystkiego, Niall zniknął na chwilę, a gdy wrócił, w ręce trzymał gitarę. Zaczął grać dobrze znaną mi melodię do Story Of My Life. Wszyscy śpiewali, nawet ja. Następną piosenką było Truly  Madly Deeply, później Little Things. Wszystkie te piosenki znałam na pamięć, dlatego śpiewałam ze wszystkimi.
W pewnym momencie mój telefon zawibrował. 


Dostałam SMS’a od Stelli:


Szybko odpisałam:



- Yyyyym… nie to, ze coś, ale już muszę wracać, moja współlokatorka się martwi- zakomunikowałam na co usłyszałam jęknięcie Louis’a- ale spoko będziemy w kontakcie- uśmiechnęłam się do niego.
- Odwiozę Cię- oznajmił Niall.
-Okey, na razie!-w odpowiedzi usłyszałam chóralne „pa”.
 Chłopak odłożył gitarę, chwycił kluczyki i udaliśmy się przed dom. Zatrzymaliśmy się koło czarnego Mercedesa.
- Jedziemy czy idziemy?- zapytał niebieskooki.
- Może… - spojrzałam jeszcze raz na auto- może idziemy?
- Spoko, jak chcesz. – Nialler założył okulary przeciwsłoneczne i  fullcap’a, prze co mógł zostać nierozpoznawalny.

Szliśmy spokojnym spacerkiem w stronę bloku, w którym mieszkałam. Niall cały czas trzymał mnie za rękę, co trochę mnie krępowało. Na początku rozmowa nam się nie kleiła, ale w końcu blondyn się rozkręcił i zaczął opowiadać o X-Factorze, o poczatkach znajomości z chłopakami, o swojej rodzinie. Ja tylko powiedziałam mu, że mieszkałam z rodzicami i z bratem, oraz to, że teraz mieszkam ze Stellą. Nie zdążyłam opowiedzieć nic więcej ponieważ zorientowałam się, że stoimy przem moim blokiem.
- No to na razie- powiedział lekko zawiedziony chłopak
- Na razie- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Niall niespodziewanie nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Byłam tym ogromnie zszokowana.
- Pa – blondyn łobuzersko się do mnie uśmiechnął, odwrócił na pięcie i z rękoma w kieszeniach odszedł.
- Pa- odpowiedziałam niesłyszalnie nadal stojąc na chodniku w głębokim szoku.


______________________________________________________________

Na wstępie przepraszam za spóźnienie :'( 
Miał być w sobotę, wiem :/ 
Niestety cały ten tydzień miałam typowy brak weny twórczej.
Dziękuję za ponad 1200 wyświetleń.
Dodałam szablon, ale nie jestem pewna czy na komórkach czcionka jest odczytywalna.
Co do rozdziału to nie jestem nim jakoś specjalnie zachwycona, nie wiem, sami oceńcie.
Liczę na komentarze, gdyż one napprawde dodają motywacji :D
Pozdrawiam was wszystkich i życzę miłych wakacji. <3
P. S. Następny rozdział też raczej pojawi się trochę późno ponieważ jutro wyjeżdżam na tydzien i nie będę miała jak pisać, dlatego ten kto czyta bloga, a nie wie kiedy spodziewać się rozdziału niech poda swojego aska w zakładce "Informowani".
Ach, zmieniłam też główną bohaterkę, teraz w roli Billi występuję Lily Collins xD
Jeszcze raz, miłych i cieplutkich wakacji x

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 3

" - Masz jakieś plany na wieczór?
- W sumie to nie.- nic nie planowałam, oprócz nudzenia się.
- A wiec szykuj się, za godzinę Cię porywam- jego głos wydawał się bardzo tajemniczy.
- Ale.....
-  Ubierz się w coś sportowego, dobrze Ci radzę. To do zobaczenia!- i się rozłączył.
"Oj, Billi, czy ty zawsze musisz się w coś wpakować?"   


*Oczami Stelli*

- To gdzie mnie zabierasz?- spytałam Jake’a kiedy staliśmy przed moim blokiem.
- No to najpierw kino, a później niespodzianka. Co ty na to?
- Ale jaka niespodzianka?
- Wtedy nie byłaby to niespodzianka, co nie?
- Okej, niech Ci będzie, ale ja wybieram film.- zastrzegłam sobie.
- Jak sobie życzysz, Madame. Ach zapomniałbym!- wykonał facepalm’a- To dla Ciebie.
Chłopak wręczył mi małe pudełeczko, w którym kryła się bransoletka.



Wpadła mi ona kiedyś w oko.
- Skąd wiedziałeś, ze mi się podoba?- musiałam zapytać.
- Widziałem kiedyś jak ślinisz się na jej widok na wystawie u jubilera.- No tak, ale czy rzeczywiście się śliniłam?
- Dziękuję!- pocałowałam go w policzek.
Jake pomógł mi założyć biżuterię, chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w stronę kina.

*Oczami Billi*

Skoro miałam godzinę musiałam zacząć się szykować. I znowu byłam skazana na samotne wybieranie ciuchów.
Ugh… czemu zawsze kiedy Stella jest mi potrzebna to jej nie ma?!
Poszłam do pokoju i znowu musiałam szukać jakiś ubrań.

Po krótkich zastanowieniach zdecydowałam się na ten zestaw ( bez okularów i słuchawek):

i czekałam na Tomlinsona. Miałam jeszcze trochę czasu więc znowu zaległam na kanapie i włączyłam telewizor. Nie dane było mi długo oglądać ponieważ rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

„Miał być za godzinę, a nie za 20 minut.”
Doczłeptałam do drzwi i otworzyłam je.
- Callum! Co ty tu robisz?!
- Siostry nie mogę odwiedzić?- powiedział i wparował do mieszkania.
Callum to mój młodszy brat. Jeszcze tego mi brakowało, żeby mój braciszek siedział u mnie w domu.
- Czego chcesz bo nie wierzę, ze nagle stałeś się kochającym bratem?- założyłam ręce na piersiach.
- Powiedziałem rodzicom, że idę z kumplami…
- I zamiast iść z kumplami postanowiłeś odwiedzić starszą siostrę. No ciekawe, ciekawe…- wiedziałam, ze czegoś chce.
- Pożyczysz mi 20 funtów, no?
-„Pożyczysz”, czy „dasz” bo wiesz, to spora różnica.- uniosłam brwi.
- No daj mi, a ja dam Ci spokój.
- Okej. Widzę, ze będę musiała iść do pracy bo nie dość, że muszę utrzymywać siebie, to jeszcze i Ciebie.- powiedziałam to raczej do siebie wyciągając pieniądze z portfela- Masz! I zmykaj już.
- Jeszcze się do Ciebie kiedyś zgłoszę siostra! Na razie!- i uciekł.
„Rzeczywiście, praca będzie mi potrzebna. Rodzice nie będą mnie cały czas utrzymywać. Tylko gdzie mogłabym pracować?” – myślałam w drodze do salonu.
Gdy znowu zajęłam swoje miejsce na kanapie, dalej rozmyślałam nad pójściem do pracy.
Czas zleciał mi bardzo szybko, zawsze tak miałam jak nad czymś się zastanawiałam. Usłyszałam, ze ktoś znowu dzwoni do drzwi. W progu stał Louis ubrany w sportowy dres.
 - Cześć Billi! Świetnie wyglądasz – Po tych słowach miło się uśmiechnął. 

 - Cześć, ty też super wyglądasz.- bo naprawdę wyglądał świetnie- Wejdziesz?
- Nie, musimy iść. Przecież mówiłem, że cie porywam.
- No to chodźmy- uśmiechnęłam się szczerze.





Przed wyjściem napisałam karteczkę do Stelli:

„Wychodzę z Louis’em! Nie martw się o mnie.
Wrócę niedługo!
                   Billi x”

Chwyciłam klucze oraz komórkę i wyszliśmy z Lou z mieszkania. Przekręciłam jeszcze klucz w zamku i udaliśmy się na dół.
- Nie boisz się?- spytałam gdy schodziliśmy po schodach.
- Czego? Paparazzi? Nie.- czemu on cały czas się uśmiechał?
- Ani trochę? Nie martwisz się, że będą za Toba latać cały czas?
- Przyzwyczaiłem się. Poza tym poszła plotka, ze wyjechaliśmy z Londynu więc nikt nie będzie nas tu szukał.- puścił mi oko.
- Aha….
Nie zadawałam więcej pytań. Przed blokiem stał Liam zajęty swoim telefonem, lecz kiedy nas zauważył od razu się uśmiechnął.
- Jesteście wreszcie. Wszyscy czekają już na miejscu.
- Na miejscu czyli gdzie?- spytałam zdezorientowana.
- Niespodzianka. Idziemy- zakomunikował Louis. Nie rozumiałam wtedy niczego.

Biegliśmy spokojnym truchtem w nieznanym mi kierunku. Po 15 minutach umiarkowanego biegu dotarliśmy na dzielnice willi, w której mieszkali biznesmeni, bogacze i celebryci.

„ Czyli biegniemy do nich”- stwierdziłam gdy zatrzymaliśmy się przed piękną jak pozostałe na tej ulicy willą.
- Panie przodem- Liam przepuścił mnie w drzwiach.
-Gdzie jesteśmy, że tak zapytam?
- To nasz taki wspólny dom. Nie mieszkamy tutaj tylko tak po prostu przyjeżdżamy żeby się spotkać. Jest tutaj spokojnie więc możemy sobie tu posiedzieć robiąc na przykład ognisko.- wytłumaczył mi Li.
- Takie jak dzisiaj- dodał Louis.

„ A więc ognisko, a już myślałam, ze jakiś jogging…”

Chłopaki zaprowadzili mnie do kuchni, w której był duży tłok. Od razu rozpoznałam osoby w pomieszczeniu. Byli Niall, Harry oraz Perrie, Eleanor i Sophia.
- Jesteśmy!- po słowach Louis’a wszyscy odwrócili się w nasza stronę.
- Cześć- powiedziałam trochę nieśmiało. Nie wierzyłam w to co widzę, byłam w jednym pomieszczeniu z tymi wspaniałymi osobami.
- Hej, chłopaki, nie przedstawiliśmy dziewczynom naszej nowej koleżanki!- powiedział Niall, po czym wstał przełożył rękę przez moje ramię i poprowadził w stronę dziewczyn- To jest Billi, nasza nowa koleżanka- po tych słowach uśmiechnął się do mnie słodko.
- Cześć Billi, jestem Eleanor- dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę, która uścisnęłam.
- Miło Cię poznać. Mam na imię Perrie, a to jest Sophia- wszystko wyglądało zabawnie. Wiedziałam jak maja na imię, więc nie musiały mi się przedstawiać.
- Cieszę się, że was poznałam- powiedziałam ze szczerym uśmiechem.
- Dobra, to idziemy piec te kiełbaski? Głodny już jestem- oświadczył niebieskooki.
Wszyscy się zaśmialiśmy i udaliśmy na dwór. Ognisko już się paliło i pilnował go Zayn więc od razu przystąpiliśmy do pieczenia.

Przez cały czas śmialiśmy się z Louis’a i Nialla, którzy nawet jedli w rozbrajająco śmieszny sposób. Sama zjadłam dwie i pół kiełbaski (pozostałe pół zjadł Niall) gdyż od mojego śniadania nie jadłam nic.
W czasie ogniska dużo rozmawiałam z Perrie i Eleanor. Okazały się świetnymi słuchaczkami. Miałam też okazję zamienić kilka zdań z Harry’m, ale były to raczej komentarze do zachowania Niallera i Lou. Było bardzo miło, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ognisko zaczęło gasnąć, a ja zaczęłam się robić śpiąca. Nie wiedziałam do kogo się udać żeby zapytać czy odwiezie, albo chociaż odprowadzi mnie do domu.
- Hej, co jest?- spytał z troską w głosie blondyn. W zamyśleniu musiałam na niego wpaść.
- Nic, po prostu jestem śpiąca i chciałabym wrócić do domu.
- Przecież możesz przenocować tutaj. Dzisiaj wszyscy tu zostają.
- Serio? Nie będę sprawiać kłopotu?- nie byłam pewna co do propozycji noclegu.
- Ty sprawiać kłopot? Nie żartuj.- po tych słowach przytulił mnie. Jego perfumy miały cudowny zapach- Chodź, jest już zimno. – chłopak znowu przerzucił swoją rękę przez moje ramie i poszliśmy do domu gdzie wszyscy siedzieli w salonie i się śmiali.
 Napisałam do Stelli, że nie wrócę na noc do domu i żeby się nie martwiła. Nie odpisała.

„No tak, randka z Jake’m”

Siedziałam oparta głową o Nialla  i wsłuchiwałam się w zabawne historię Louis’a.
 Sama nie wiem kiedy usnęłam w ramionach Niallera…


_________________________________________________________________________________

Hejka!!!
Jak wakacje? Jakieś wyjazdy czy coś?
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze. <3
Mamy 3 rozdział! Nie żałuję, że nie skończyłam pisać.
Dałam radę wyrobić się w czasie xD
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!
Pozdrawiam i miłych wakacji!!! x