CZYTASZ = KOMENTUJESZ= DO PISANIA MOTYWUJESZ!
„- Radzisz sobie bardzo dobrze jak na
pierwszy dzień- zagadała do mnie Des, ponieważ akurat nikt nic nie zamawiał – o
kurcze….
Spojrzałam na współpracowniczkę,
wpatrywała się wielkimi oczyma w drzwi wejściowe. Ja również przeniosłam tam
swój wzrok. To co zobaczyłam omal nie zatrzymało mi akcji serca.”
W progu stali
Niall i Harry. Co jak co, ale ich się nie spodziewałam, i to jeszcze pierwszego
dnia pracy.
„Może przyszli mi pogratulować? Ale
zaraz, skąd by wiedzieli? To pewnie przypadek…”
- Dobra Billi,
teraz ty przejmujesz ekspres- Destiny odepchnęła mnie od kasy i sama przy niej
stanęła. Otrzepałam swój fartuszek i uśmiechnęłam się do zbliżających się
klientów (zawsze musiałyśmy się uśmiechać). – Witam w Sweet Cookies, co podać?
- 2 razy espresso.-
krótko objaśnił Niall. Najwyraźniej się spieszyli ponieważ byli roztrzepani i
nie mogli spokojnie ustać przy blacie.- Dostaniemy to zamówienie?- tym razem
blondyn zwrócił się do mnie. Powiedział to bardzo ozięble, ale pewnie nie
chciał pokazać, że się znamy.
- Już,
oczywiście.- podeszłam do ekspresu i nalałam kawy do dwóch kubków. Gdy już
niosłam je w stronę Destiny, potknęłam się, a cały gorący napój wylądował na
mnie. Zrobiłam się czerwona jak burak i szybko odwróciłam żeby się ogarnąć.
Spojrzałam na swoje ciuchy- wyglądały fatalnie, albo jeszcze gorzej.
„No pięknie, do końca zmiany, czyli przez
trzy godziny, będę wyglądała jakbym popuściła w spodnie”
Słyszałam, że chłopaki jak i Destiny śmieją się ze mnie przez co zrobiłam
się jeszcze bardziej czerwona. Szybko nalałam kolejne 2 kubki kawy i podałam
blondynce. Podczas gdy ja nalewałam tą feralną kawę Destiny próbowała zagadać
do chłopaków, ale nie wychodziło jej to. Niall i Harry byli najwyraźniej nią
niezainteresowani. Trochę mnie to bawiło, patrzyć jak twoja koleżanka stara się
podtrzymać rozmowę, a jej rozmówcy wyraźnie jej unikają.
Kiedy chłopacy
wychodzili z kawiarni Niall puścił do mnie oko, tak, do mnie! Czyli nie
zapomnieli o moim istnieniu. Moja podświadomość skakała z radości, ale na zewnątrz
nie dałam po sobie tego poznać.
- Ach… Zawsze
tak jest- Destiny była naprawdę zawiedziona, ale zaraz… ZAWSZE?! Czyli oni
bywają tu częściej?!
- To nie
pierwsza ich wizyta tutaj?- spytałam z oczami wielkimi jak dwie monety.
- Nie,
przychodzą tutaj bardzo często, ale nie mają konkretnej regularności wizyt…-
Des była wyraźnie zawiedziona- chciałabym ich poznać, może i nie jestem jakąś
ich wielką fanką, w sumie to w ogóle ich nie słucham, ale tak strasznie
chciałabym ich poznać…- dobra, po tym to jej już nie ogarniałam. Nie słucha ich
piosenek, a chce ich poznać, dziwna dziewczyna.
~*~
Po skończonej
pracy udałam się do domu. Było po 14- największy ruch- i ja w brudnych
ciuchach. Każdy kto obok mnie przechodził, przyglądał mi się ze zdziwieniem i
rozbawieniem. Wkurzało mnie to i w dodatku z każdym przechodniem robiłam się
coraz bardziej czerwona.
Przed drzwiami
do mieszkania musiałam ochłonąć 2 minuty, aby nie wejść do środka z twarzą w
kolorze botwinki, której nienawidziłam. Po przejściu przez próg zrzuciłam z
siebie buty, torbę i całą biżuterię, a następnie udałam się do salonu. W
pomieszczeniu na kanapie leżała Stella. Najwyraźniej spała, a ja nie chciałam
jej budzić więc poszłam do siebie, aby przebrać się w czyste ciuchy. Założyłam
na siebie białą bokserkę i szare spodnie od dresu – taki mój ulubiony domowy
zestaw. Swoje brudne ubrania postanowiłam zaprać. Gdy po wszystkim wróciłam do
salonu, usłyszałam chrapanie Stelli. Zawsze mnie to bawiło, tak samo było i tym
razem. Zaczęłam się śmiać tak głośno, że mój śmiech obudził blondynkę. Na jej
widok już nie wytrzymałam i zaczęłam tarzać się po podłodze. Włosy Stell
przypominały wielkiego pająka na głowie, a z ust płynęła jej ślinka.
- Ogarnij się
już.- dziewczyna próbowała mnie uspokoić.- Przypomnieć Ci twoją fotkę na Fejsie?
Zawsze mogę ją przywrócić. – po tych słowach uspokoiłam się. Fotka, o której
mówiła Stella przedstawiała mnie śpiącą z prażynką w ustach, w samej podkoszulce.
Niezłą zrobiłam wtedy furorę na Facebook’u. – Jak pierwszy dzień pracy, śmieszku?
- Szczerze? Do
dupy. Wylałam na siebie dwa kubki espresso, i to w jakim towarzystwie. Przy
Niall’u Horanie i Harry’m Stylesie! Ach no i jeszcze przy Destiny, mojej współpracowniczce…-
opowiedziałam krótko i zwięźle. Mina Stelli była bezcenna.
- Niall i Harry?
W twojej kawiarni?
- No nie mojej,
ale tak, ci dwaj o których myślisz. – nie miałam ochoty na drążenie tematu- A
poza tym to w sumie nie jest tak źle. Destiny jest tylko trochę dziwna.
- Zaproś ją do
nas poznamy się, może zakumulujemy?- Stell naprawdę lubiła nawiązywać nowe
znajomości.
- Czy ja wiem…
Za spokojna jest dla nas.- zaśmiałam się.- ej, ta bransoletka, skąd ją masz?-
pamiętałam tą biżuterię doskonale z wystawy w sklepie jubilerskim. Dziwne, że
dopiero teraz ją zauważyłam.
- Dostałam ją od
Jake’a- a to małpa, nie pochwaliła się…- wtedy co byłam z nim na randce-
podkreśliła słowo „randce”.
- Właśnie, nie
zdałaś mi relacji, co to ma być?- udałam obrażoną.
- Oj
przepraszam… Za to ty mi nie powiedziałaś gdzie byłaś przez całą noc. I co to
za Louis? Louis Tomlinson?- no i wpadłam…
- Tak, Louis
Tomlinson. Cały ten czas kiedy mnie nie było, byłam z chłopakami z One
Direction oraz Perrie, Eleanor i Sophią. – Mówiłam bardzo szybko, miałam
nadzieje, że nie zrozumie, Machnie na to ręką i spędzimy resztę czasu przed
telewizorem, ale gdzie tam…
- Tymi?! Rany,
czemu zawsze mnie wszystko omija…- dziewczyna się chyba załamała…
- Dobra, teraz
ty opowiadaj o twojej randce.- byłam podekscytowana tym, co ten stary Jakem
mógł wykombinować.
- Okej, a więc
poszliśmy do kina, ja wybrałam film. Przygodowy bo nie chciałam iść na żadne
romansidło, albo horror. Później poszliśmy na kolację do tej nowej restauracji,
a na koniec miły spacer przez park.
- Jake? Nasz
Jake? Nie wierzę, przecież on się zachować nie umie. – to co powiedziała Stella
mnie osłupiło. Nasz kumpel nigdy nie umiał się zachować, zawsze to my byłyśmy
te kulturalne i dobrze wychowane. – A buzi na pożegnanie było? – nie mogłam się
powstrzymać.
-Tak, było..-
wyszeptała z zawstydzeniem Stella. Zachichotałam, a blondynka się zarumieniła.
- Czyli teraz
jesteście parą, bo już sama nie wiem jak mam o tym myśleć?
- Można przyjąć,
że tak.- Stell powiedziała już pewniej.
- Dobra, jest
jakiś obiad bo głodna jestem?- podniosłam się z podłogi, na której obie
siedziałyśmy i udałam się w stronę kuchni.
- Stój, nic tam
nie znajdziesz.- Moja przyjaciółka tez już powoli się podnosiła na nogi.
- Ależ znajdę,
kartkę z numerem do pizzerii. Duża Margarita?
- Czytasz mi w
myślach.- Stella usiadła na kanapie, aj zadzwoniłam po pizzę.
Po 25 minutach
zajadałyśmy się już ciepłą potrawą. Musiałyśmy się przy tym oczywiście
wygłupiać i paprać w ketchupie. Gdy już byłyśmy najedzone jak bąki i oglądałyśmy
nasz ulubiony teleturniej wpadłam na genialny pomysł.
- Stella,
wstawaj, idziemy dzisiaj na imprezę! – zerwałam się z sofy i wyłączyłam TV.
- Zwariowałaś?!
Ja się ledwo ruszam! – jęknęła Stell.
- Nie marudź!
Już, ruch, ruchy.- w końcu zwlekłam ją z kanapy i poszłyśmy do swoich pokoi.
Stella szybko się ubrała i przyszła do mnie. Miała na sobie śliczną czarną
sukienkę.
Ja zaś, tępo
gapiłam się w zawartość swojej szafy. Stella tylko pokiwała głową i szybko
znalazła mi świetny zestaw. Sama nie wiedziałam, że mam taką sukienkę.
Wyszłyśmy przed
blok i udałyśmy się do jednego z londyńskich klubów. Po drodze Stella
zadzwoniła jeszcze po Jake’a i gdy dotarłyśmy przed klub, już na nas czekał.
W trójkę
weszliśmy do środka. Był naprawdę duży tłok. Dawno nie byłam w żadnym klubie
więc odzwyczaiłam się od imprez. Stella i Jake poszli na parkiet tańczyć a ja
usiadłam przy barze. Zamówiłam drinka, potem kolejnego.
„ Dość, przecież alkohol, nawet w małych
ilościach mi szkodzi”
Nie zamawiałam
więcej bo dwa drinki sprawiły, że byłam wystarczająco wstawiona. Spojrzałam na
piętro wyżej,-„STREFA VIP”- i zauważyłam znajome mi już blond włosy. Właściciel
tej czuprynki patrzył na mnie, więc mu
pomachałam. Nialler wstał i gdzieś poszedł. Wzruszyłam ramionami i poszłam na parkiet. Powoli zaczęłam solowy taniec lecz momentalnie ktoś pojawił się za mną. Niall. Odwróciłam się
do niego i zaczęliśmy tańczyć.
Chłopak musiał
wyczuć u mnie procenty, ponieważ po dwóch piosenkach ściągnął mnie z parkietu i
podprowadził w okolice baru.
- Piłaś?-
zapytał patrząc mi w oczy.
- Tak, ale
niewiele.- chwiałam się na nogach, a przez szpilki trudno było mi utrzymać
równowagę.
- Zaprowadzę Cię
do domu bo jeszcze ktoś wykorzysta twój stan.- chłopak zaczął prowadzić mnie do
wyjścia.
- A Stella? Nie
mogę jej tu zostawić- nie chciałam wracać do domu, wiedziałam, że Stella wróci
z Jake’m.
-Billi, nie
marudź, idziemy.- Niall wyprowadził mnie z klubu i zaczął prowadzić w stronę
mojego mieszkania.
- Skąd wiesz
gdzie mieszkam?
- Nie pamiętasz
już jak Cię ostatnio odprowadziłem?
- No tak-
uwiesiłam się na chłopaku.- Nie mam siły iść- zaczęłam marudzić, a niebieskooki
wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę domu.
_______________________________________________________________
Mamy Rozdział 6!!
Dzięki za wszelki komentarze, miło jest wiedzieć, że ktoś inny docenia naszą pracę.
Nie rozpisuję się tutaj, już dam wam spokój.
Proszę tylko, powiedzcie w komentarzach, jak ten rozdział mi wyszedł bo pisałam go na raty.
Pozdrowionka <3 x