NOTATKA POD ROZDZIAŁEM (PRZECZYTAJCIE)!
Przed gabinetem siedziała właśnie moja rodzicielka i czytała jakieś pisemko dla kobiet.
- Romanse...- jęknęłam kiedy spojrzałam na okładkę.
- Coś Ci się nie podoba? A tak w ogóle, jak tam sesja z panem Petersonem?
- Jak zawsze - stwierdziłam krótko.
- Aha, czyli znowu Cię opieprzył?
- Jak Ty mnie mamo dobrze znasz..- przytuliłam ją. - Idziemy?
Kobieta wstała i poszłyśmy w stronę auta.
- I za co ja płacę....- westchnęła cicho mama, a ja tylko zachichotałam pod nosem.
*Oczami Billi*
Od mojego spotkania z Arthurem (szefem Gwen) minęły trzy tygodnie.
Przez ten czas nie widziałam się z Niallem ani z pozostałymi chłopakami. No dobra, raz widziałam Harry'ego, ale jak się okazało, był na pogrzebie swojej babci. Nie wiem czemu, ale Arthur zabronił mi kontaktów z Niallem i pozostałymi. W dodatku Gwen śledziła każdy mój ruch. Nie podobało mi
się to. Tylko w szkole miałam trochę spokoju. Za dwa dni miały być urodziny Nialla, a ja nie mogłam złożyć mu z tej okazji życzeń.
Zapomniałam powiedzieć o co chodziło Arthurowi. A więc tamtego feralnego dnia w lesie miał miejsce handel żywym towarem, a konkretnie młodymi dziewczynami. Ja przechodząc nieopodal miejsca transakcji zostałam zauważona przez Arthura. Poszedł wtedy za mną. Planował najpierw się mną "zabawić", a potem dołączyć mnie do pozostałych dziewcząt. Nie chcę wiedzieć dokąd je sprzedawał, ale jestem pewna, że nie jest to jakieś piękne SPA tylko jakiś dom publiczny....
Tak strasznie chciałam się z kimś spotkać, powiedzieć o wszystkim... Ale nie mogłam.
- Billi, o co tu chodzi? - zapytała mnie Destiny w trakcie pracy.
- Ale z czym? - zapytałam bezwiednie.
- No ta dziewczyna. - lekkim gestem głowy wskazała na Gwen- Ona tu codziennie siedzi, i to po kilka godzin, a dodatkowo nic nie zamawia.
- Jest klientką i ma prawo.
- Ej, Billi... Nigdy się tak nie zachowywałaś. - spojrzała na mnie krytycznie.
- Wiem. Sory... - spuściłam wzrok na swoje buty. Rzeczywiście od pewnego czasu zachowywałam się inaczej, ale ta cała sytuacja mnie do tego zmuszała. - Możemy pogadać po pracy? - zapytałam ze skruchą w głosie.
- W sumie to... czemu nie. - Dasty uśmiechnęła się i wróciła do swojej pracy.
Po pracy Gwen poszła w stronę jakiegoś czarnego BMW, ale nadal czułam się przez nią obserwowana. Coraz bardziej działało mi to na nerwy. Destiny zamknęła kawiarnie i ruszyła razem ze mną w stronę parku. Droga minęła nam w ciszy. Dopiero w parku odezwałam się pierwsza.
- Może usiądźmy. - wskazałam na ławkę, na której po chwili usiadłam. Destiny dołączyła do mnie. - A więc co chcesz wiedzieć? - zapytałam niechętnie.
- Okey, a więc ostatnio jesteś jakaś dziwna. Nie rozumiem tego, a bardzo bym chciała.
- Jakby Ci to powiedzieć...- opowiedziałam wszystko Destiny. Może zabrzmi to dziwnie, ale zaufałam jej bardziej niż Stelli. Dasty słuchała z wielkimi oczami. Dopiero kiedy skończyłam dziewczyna zabrała głos.
- Arthur?! To niemożliwe... - wstała i zaczęła krążyć- Uważaj na niego.
- Znasz go?
- Arthur, o którym mówisz to mój ojciec... Mama rozwiodła się z nim gdy miałam 7 lat. Kiedy próbował mnie skrzywdzić...
- Rany, Destiny... - przytuliłam ją. Było mi jej szkoda. Nie wiedziałam, że jej mama się rozwiodła, a co dopiero, że Arthur jest jej ojcem.
- Teraz nie tym się przejmujmy. Musimy pomyśleć co z tym zrobić. Groził Ci czy coś?
- W sumie to tylko kazał mi trzymać język za zębami i .... - powiedzieć czy nie? - i zabronił mi kontaktować się z Niallem...
- Zaraz, z jakim Niallem?
- Horanem. - powiedziałam cicho.
- To Ty go znasz? - myślałam, że oczy Dasty wyskoczą jej z orbit.
- Tak, znam. Znam ich wszystkich.
- Wow...- Destiny oklapła obok mnie z powrotem na ławce.
- Gdyby nie Arthur i Gwen, która mnie non stop obserwuje to mogłabym Cię im przedstawić. - uśmiechnęłam się do niej. - Nie jest Ci gorąco w tym swetrze? Dzisiaj jest serio bardzo gorąco..
- Nie... Jest okey. Serio.
- Dess, ja ci się zwierzyłam, ty też możesz mi się teraz zwierzyć. - uśmiechnęłam się i szturchnęłam ją w łokieć na odwagę.
Destiny tylko westchnęła ciężko i zaczęła podwijać rękawy swojego sweterka. Moim oczom kazały się bandaże. Nie musiała nic tłumaczyć, rozumiałam. Cięła się. To było jej tajemnicą.
- To dlatego byłaś w szpitalu? - wskazałam na ręce dziewczyny.
- Tak, ale to nie pierwszy raz. Chodzę do psychologa na terapię, ale to niewiele daje. - znowu westchnęła, a wszystko to opowiadała z lekkością co prawdę mówiąc trochę mnie zdziwiło. Przytuliłam ją. Tylko to przychodziło mi teraz do głowy.
- Chodź do mnie. Napijemy się kakao. Co ty na to?
- Jasne. - Dasty w lepszym humorze wstała z ławki, opuściła z powrotem rękawy swetra i czekała na mnie. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam moją, mogę już nazwać przyjaciółkę, pod rękę i udałyśmy się w stronę mojego mieszkania.
_____________________________________________________________________________________
Przez ten czas nie widziałam się z Niallem ani z pozostałymi chłopakami. No dobra, raz widziałam Harry'ego, ale jak się okazało, był na pogrzebie swojej babci. Nie wiem czemu, ale Arthur zabronił mi kontaktów z Niallem i pozostałymi. W dodatku Gwen śledziła każdy mój ruch. Nie podobało mi
się to. Tylko w szkole miałam trochę spokoju. Za dwa dni miały być urodziny Nialla, a ja nie mogłam złożyć mu z tej okazji życzeń.
Zapomniałam powiedzieć o co chodziło Arthurowi. A więc tamtego feralnego dnia w lesie miał miejsce handel żywym towarem, a konkretnie młodymi dziewczynami. Ja przechodząc nieopodal miejsca transakcji zostałam zauważona przez Arthura. Poszedł wtedy za mną. Planował najpierw się mną "zabawić", a potem dołączyć mnie do pozostałych dziewcząt. Nie chcę wiedzieć dokąd je sprzedawał, ale jestem pewna, że nie jest to jakieś piękne SPA tylko jakiś dom publiczny....
Tak strasznie chciałam się z kimś spotkać, powiedzieć o wszystkim... Ale nie mogłam.
- Billi, o co tu chodzi? - zapytała mnie Destiny w trakcie pracy.
- Ale z czym? - zapytałam bezwiednie.
- No ta dziewczyna. - lekkim gestem głowy wskazała na Gwen- Ona tu codziennie siedzi, i to po kilka godzin, a dodatkowo nic nie zamawia.
- Jest klientką i ma prawo.
- Ej, Billi... Nigdy się tak nie zachowywałaś. - spojrzała na mnie krytycznie.
- Wiem. Sory... - spuściłam wzrok na swoje buty. Rzeczywiście od pewnego czasu zachowywałam się inaczej, ale ta cała sytuacja mnie do tego zmuszała. - Możemy pogadać po pracy? - zapytałam ze skruchą w głosie.
- W sumie to... czemu nie. - Dasty uśmiechnęła się i wróciła do swojej pracy.
Po pracy Gwen poszła w stronę jakiegoś czarnego BMW, ale nadal czułam się przez nią obserwowana. Coraz bardziej działało mi to na nerwy. Destiny zamknęła kawiarnie i ruszyła razem ze mną w stronę parku. Droga minęła nam w ciszy. Dopiero w parku odezwałam się pierwsza.
- Może usiądźmy. - wskazałam na ławkę, na której po chwili usiadłam. Destiny dołączyła do mnie. - A więc co chcesz wiedzieć? - zapytałam niechętnie.
- Okey, a więc ostatnio jesteś jakaś dziwna. Nie rozumiem tego, a bardzo bym chciała.
- Jakby Ci to powiedzieć...- opowiedziałam wszystko Destiny. Może zabrzmi to dziwnie, ale zaufałam jej bardziej niż Stelli. Dasty słuchała z wielkimi oczami. Dopiero kiedy skończyłam dziewczyna zabrała głos.
- Arthur?! To niemożliwe... - wstała i zaczęła krążyć- Uważaj na niego.
- Znasz go?
- Arthur, o którym mówisz to mój ojciec... Mama rozwiodła się z nim gdy miałam 7 lat. Kiedy próbował mnie skrzywdzić...
- Rany, Destiny... - przytuliłam ją. Było mi jej szkoda. Nie wiedziałam, że jej mama się rozwiodła, a co dopiero, że Arthur jest jej ojcem.
- Teraz nie tym się przejmujmy. Musimy pomyśleć co z tym zrobić. Groził Ci czy coś?
- W sumie to tylko kazał mi trzymać język za zębami i .... - powiedzieć czy nie? - i zabronił mi kontaktować się z Niallem...
- Zaraz, z jakim Niallem?
- Horanem. - powiedziałam cicho.
- To Ty go znasz? - myślałam, że oczy Dasty wyskoczą jej z orbit.
- Tak, znam. Znam ich wszystkich.
- Wow...- Destiny oklapła obok mnie z powrotem na ławce.
- Gdyby nie Arthur i Gwen, która mnie non stop obserwuje to mogłabym Cię im przedstawić. - uśmiechnęłam się do niej. - Nie jest Ci gorąco w tym swetrze? Dzisiaj jest serio bardzo gorąco..
- Nie... Jest okey. Serio.
- Dess, ja ci się zwierzyłam, ty też możesz mi się teraz zwierzyć. - uśmiechnęłam się i szturchnęłam ją w łokieć na odwagę.
Destiny tylko westchnęła ciężko i zaczęła podwijać rękawy swojego sweterka. Moim oczom kazały się bandaże. Nie musiała nic tłumaczyć, rozumiałam. Cięła się. To było jej tajemnicą.
- To dlatego byłaś w szpitalu? - wskazałam na ręce dziewczyny.
- Tak, ale to nie pierwszy raz. Chodzę do psychologa na terapię, ale to niewiele daje. - znowu westchnęła, a wszystko to opowiadała z lekkością co prawdę mówiąc trochę mnie zdziwiło. Przytuliłam ją. Tylko to przychodziło mi teraz do głowy.
- Chodź do mnie. Napijemy się kakao. Co ty na to?
- Jasne. - Dasty w lepszym humorze wstała z ławki, opuściła z powrotem rękawy swetra i czekała na mnie. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam moją, mogę już nazwać przyjaciółkę, pod rękę i udałyśmy się w stronę mojego mieszkania.
_____________________________________________________________________________________
A oto 11 rozdział!!!
Wiem, że spóźniony i przepraszam was za to bardzo.
Pod ostatnim rozdziałem tylko 2 komy?!
Aż tak mało osób to czyta?
Komentujcie, proszę, ja po prostu chcę wiedzieć ilu mam czytelników.
Rozdział spóźniony i krótki, ale nie chciałam się jakoś specjalnie rozpisywać i prawdę mówiąc wena mi nie sprzyjała :/
Liczę na waszą wyrozumiałość. :)
Następny rozdział postaram się dodać punktualnie, ale nic nie obiecuję bo jest szkoła :c
To chyba tyle...