poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 17

"Chciałam się na spokojnie rozejrzeć lecz Niall podszedł do mnie od tyłu i objął w ramionach, a swoją głowę oparł na moim ramieniu. Miałam dość ograniczone pole manewru dlatego stałam prosto i zaciągałam się zapachem perfum chłopaka.
- Chodź. - powiedział nie uwalniając mnie z uścisku.
- Gdzie? - zapytałam szeptem.
- Do sypialni. - wyszeptał mi do ucha przez co wstrzymałam oddech."


Nad ranem obudziłam się około dziesiątej. Przeczołgałam się po łóżku i wylądowałam na podłodze. Podnosząc się uświadomiłam sobie, gdzie jestem. To nie był mój pokój, tylko obszerna sypialnia Nialla. Zaraz... Co ja tu robię?! Wróciłam myślami do wydarzeń poprzedniego wieczora. Ach, no tak... Westchnęłam głęboko i odszukawszy moją koszulę zeszłam na dół. Nialla spotkałam w kuchni, szykował śniadanie. Cichym krokiem podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Chłopak odwrócił się do mnie przodem i również mnie objął. 
- Jak się spało, myszko? - jego słodziutki głos dobiegł moich uszu.
- Hm... całkiem dobrze, gdybym tylko nie wylądowała na podłodze. - zaśmialiśmy się oboje.- A Ty? Dawno wstałeś?
- No... zdążyłem zrobić nam śniadanie, albo przynajmniej je zacząć. - dopiero teraz zauważyłam przypalone tosty ułożone na talerzyku. Zaśmiałam się pod nosem. - No widzisz, nie jestem najlepszym kucharzem. - zrobił smutną minkę.
- Oj, daj mi tu patelnię, trzy, ym cztery... - spojrzałam na Nialla. -... albo najlepiej osiem jajek. 
- To może być mało. - Nialler zabawie poruszał brwiami i podszedł do wielkiej lodówki. Kątem oka zauważyłam, że jest pełniuśka. Ale cóż się dziwić? To przecież słynny głodomór, Niall Horan. 
Kiedy chłopak podał mi proszone przeze mnie rzeczy, zabrałam się do pracy. Przygotowanie jajecznicy nie było wielką filozofią, a zabawy mieliśmy przy tym z Horanem co nie miara. 

- Powiem Ci, Billi, że umiesz gotować. - przyznał Irlandczyk kiedy zajadaliśmy już śniadanie.
- W przeciwieństwie do Ciebie, Niall. - uśmiechnęłam się przegryzając jajecznicę. Dopiero teraz rozejrzałam się lepiej po wielkim domu Niallera. Wszystko było delikatne i minimalistyczne. 
- Podoba Ci się tu? - moje podziwianie przerwał głos Horana. 
- Jest wspaniale, mogłabym tu nawet zamieszkać. - uśmiechnęłam się delikatnie na samą myśl, że codziennie budziłabym się w takiej wspaniałej willi. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to co powiedziałam zabrzmiało strasznie głupio i zaczęłam się czerwienić.
- Jeśli chcesz... - chłopak oparł się wygodniej na krześle i założył ręce za głowę. - ... to mogłabyś tu zamieszkać. Ze mną...
- Ty chyba nie mówisz serio?! - udławiłam się sokiem, który akurat piłam.
- Jeśli tylko chcesz... - Niall pochylił się nad stołem i delikatnie mnie pocałował. - Dla Ciebie zrobię wszystko. Dosłownie. - uśmiechnął się nie śmiało. 
Nie powiedziałam już nic. Wychyliłam głowę do tyłu i zaczęłam myśleć nad wszystkim i niczym. Przypomniała mi się Gwen i Arthur. W tamtym momencie pożałowałam, że odzyskałam całą pamięć. Może powiedzieć Niallowi? Ale jak on na to zareaguje? Lepiej nie, lepiej załatwię to sama...
- Hej, co jest? - z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. Niepewnie spojrzałam mu w oczy. - Co Cię trapi? Widzę, że coś jest nie tak. 
- Widzisz Niall... - zastanowiłam się jeszcze przez chwilę nad wszystkim. Powiem - Mam kłopoty.
- Co?! Jakie? - blondyn zaczął się wiercić na krześle. - Czemu nic mi ni mówiłaś?
- No bo... Pamiętasz jak was poznałam? Zgarnęliście mnie w lesie... - Niall kiwnął twierdząco głową. - Więc tego dnia, w tamtym lesie... - wzięłam głęboki oddech. - Taki facet próbował... próbował mnie zgwałcić. 
- Co?! - Niall zerwał się z miejsca.
- Spokojnie, nic mi przecież nie zrobił. No ale najgorsze jest to, że on nie daje mi spokoju. Wraz ze swoją współpracowniczką, Gwen, mnie nękają. Zabronili mi się z Tobą i chłopakami spotykać, nikomu nie mogłam o nich powiedzieć. Pamiętasz Destiny?
- Tak, Harry się z nią teraz spotyka.
- Co?! - myślałam, że oczy wylecą mi z orbit. Destiny z Harry'm?! Ile ja straciłam?! - Mniejsza o to. więc Arthur to jej ojciec. Nie ma z nim kontaktu, ale z tego co wiem to on handluje ludźmi. Ja byłam "świadkiem" ich transakcji więc postanowili mnie zlikwidować. 
- Gdzie ich mogę znaleźć? - Niall podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Sama nie wiem. Gwen przeważnie kręci się w pobliżu mnie.
- A jak ona wygląda? - Irlandczyk ścisnął moje dłonie. Widziałam, że się tym przejął.
- Blondynka, przeważnie w kremowym płaszczu... - wytężyłam swoją pamięć, aby jak najdokładniej sobie wyobrazić wygląd mojej prześladowczyni. 
- To ona Ci to zrobiła! To ją widziałem nad Tobą wtedy, w moje urodziny! Ja tego tak nie zostawię! - Chłopak wyszedł z pokoju, a ja zostałam sama przy stole. Po chwili usłyszałam trzaskanie drzwi. Żeby nie zrobił nic głupiego...


_______________________________

Wow! Nie wierzę, że to już 17 rozdział!
Mam nadzieję, że wam się spodobał... xD
Wiem, że wyszły takie bzdury, ale nie miałam żadnego konkretnego pomysłu.
Jeśli ktoś to przeczytał to niech zostawi po sobie komentarz :)
Pozdrowionka xx
P.S. Wesołych Świąt!

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 16

-Przypomniało mi się wszystko! - zawołałam gdy wreszcie oderwałam się od blondyna. Ten po chwili znów mnie przyciągnął i namiętnie pocałował. Poczułam się jak małe dziecko. Wszystko zaczęło wracać do normy.

Siedziałam na kolanach u Nialla i opowiadałam chłopakom o moim pobycie w szpitalu.
- A teraz już zupełnie wszystko pamiętasz? - zapytał niepewnie blondyn.
- Hm... Urywa mi się wszystko na tym jak zostawiłam Destiny z Harry'm. - na twarzy Niallera zauważyłam ulgę. - A wydarzyło się później coś co powinnam pamiętać? - spytałam ciekawsko.
- Nie... nic się nie wydarzyło.
- Czyżby? - wtrącił z uśmiechem Zayn. Spojrzałam na niego wyczekująco.- Nic nic... - schował twarz.
- Więc, Niall, masz mi coś do powiedzenia? - spojrzałam na niebieskookiego.
- Kiedyś Ci to wyjaśnię, skarbie. - pocałował mnie w usta. - A teraz może zamówimy coś do jedzenia bo zgłodniałem.
Wszyscy się zaśmialiśmy, a Liam poszedł po telefon, złożyć zamówienie.
- Tak gdzie zawsze?! - zawołał jeszcze z kuchni.
- Tak! - zawołali wszyscy.
- Czyli gdzie? - zapytałam zmieszana.
- W ulubionej restauracji naszego Nialla. - wytłumaczył mi Harry.
- Aha... No w sumie racja. - uśmiechnęłam się.

Po jakiś 30 minutach otrzymaliśmy zamówienie. Wszyscy mieli jakieś wielkie zestawy, a ja zadowoliłam się frytkami, które jakimś cudem ubłagałam od Nialla.
Myślałam o wszystkim i o niczym. Nadmiar informacji przyprawił mnie o zawroty głowy.
Nagle usłyszałam telefon w mojej kieszeni. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Stelli. Przeprosiłam wszystkich i poszłam do jakieś sypialni odebrać.
- Gdzie Ciebie do cholery poniosło?! - miłe powitanie. Nie ma co...
- Jestem u Nialla i chłopaków. Nie martw się o mnie. Odzyskałam pamięć! Jejku, nie wierzę...
- Co, co i co?! Odzyskałaś pamięć?! Rany, to wspaniale! Tak się z Destiny martwiłyśmy po tym Twoim impulsywnym wyjściu.
- Wybacz. - Rzeczywiście, zrobiło mi się głupio jak nad tym tak myślałam. - Przeproś też ode mnie Des. Nie czułam się wtedy najlepiej. Chyba rozumiesz mnie w tym momencie?
- Jasne, skarbie. Wybaczamy Ci obie. Dobra, nie zawracam Ci głowy. Ale tylko chce wiedzieć czy mogę liczyć, że wrócisz dzisiaj? - dziewczyna po drugiej stronie zaśmiała się. Zrobiłam to samo.
- No zobaczymy. - zachichotałam lecz po chwili zamilkłam ponieważ do pokoju, w którym siedziałam wszedł Niall. - Muszę kończyć. Pa!
- Pa.
- Kto tam? - blondyn usiadł koło mnie na łóżku.
- Stella. Bardzo się ucieszyła z faktu, że odzyskałam pamięć. Jest wspaniałą przyjaciółką.
- Na pewno jest. - Nialler nagle mocno mnie przytulił. Mogłam usłyszeć bicie jego serca. To było wspaniałe uczucie. - Kocham Cię. - otworzyłam szeroko oczy. Czy on żartuje? Na 100%...
- Serio? - odkleiłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Potwierdzały jego słowa. Nie kłamał. Poczułam łzy wzruszenia w swoich paczadełkach. - Ja też Cię kocham Niall! Ale nie jak idola, kocham Cię jak zwykłego chłopaka, jak... - nie dane mi było dokończyć bo chłopak pocałował mnie. Nie wiele myśląc odwzajemniłam pocałunek.
- No, no! - usłyszałam czyjś śmiech. Odsunęłam się od Nialla i zobaczyłam Zayna, który przyglądał się nam z rozbawieniem. Blondyn również spojrzał na Malika morderczym wzrokiem. - Okey, już się zmywam. - brązowooki podniósł ręce nad głowę w geście kapitulacji i wyszedł.
- Tu nie będziemy mieli spokoju. - Nialler posłał mi ciepłe spojrzenie i szeroko się uśmiechnął. Nie wiedziałam co miał na myśli więc również się uśmiechnęłam. - Chodź! - wstał i podał i rękę. Również się podniosłam i poszliśmy do salonu gdzie siedziała pozostała czwórka. - Odwiozę Billi.
- Już? Jaka szkoda... - z lekkim rozbawieniem powiedział Lou. Najprawdopodobniej Zayn przekazał reszcie co widział.
Pokręciłam krytycznie głową po czym pożegnałam się z chłopakami i razem z Niallem wyszliśmy.
- Ale to nie w tą stronę! - zawołałam gdy chłopak zamiast skręcić w prawo, skręcił w przeciwnym kierunku.
- Myślisz, że mówiłem serio? - nie odpowiedziałam. Po prostu spojrzałam w szybę i zaczęłam się zastanawiać gdzie on mnie znowu wywozi.

Zatrzymaliśmy się dopiero przed jakimś domem. Sorry, przed willą. I to mega wielką i luksusową. Fajny ma dom...
- Jak mam się domyślić jesteśmy u Ciebie? - głos odzyskałam dopiero w posiadłości.
- Skąd wiesz? - Czy on ma mnie za kretynkę?! - Może się tu włamaliśmy?
- Tak na pewno. I właściciel domu ma Twoje zdjęcia? - ze śmiechem wskazałam na fotografie Horana.
- Okey, masz mnie. - sam się zaśmiał.
Chciałam się na spokojnie rozejrzeć lecz Niall podszedł do mnie od tyłu i objął w ramionach, a swoją głowę oparł na moim ramieniu. Miałam dość ograniczone pole manewru dlatego stałam prosto i zaciągałam się zapachem perfum chłopaka.
- Chodź. - powiedział nie uwalniając mnie z uścisku.
- Gdzie? - zapytałam szeptem.
- Do sypialni. - wyszeptał mi do ucha przez co wstrzymałam oddech.

________________________________________________

Rozdział 16!!!
Po dość odczuwalnej przerwie wracam do pisania!
Trochę krótki, ale cóż.
Nie wiem czy mi to wyszło... Ocena należy do was :)
Postaram się już pisać w regularnych terminach xD
Pozdrowionka xx

piątek, 21 listopada 2014

Mała smutna informacja

Cześć!
Przychodzę tutaj ze smutną informacją...
ZAWIESZAM BLOGA NA CZAS NIEOKREŚLONY!!! 
Muszę zająć się pozostałymi opowiadaniami, na które mam akurat pomysł, bo tutaj... niestety, totalna pustka.
Przykro mi, ale wiedziałam, że prędzej czy później taki moment nastąpi :'(
Przykro mi.  :c

Pozdrawiam was serdecznie xx

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 15

Po trzech dniach obserwacji wypisali mnie ze szpitala. Rodzice zawieźli mnie do jakiegoś mieszkania. Rzeczywiście, mieszkałam z tą Stellą. Pokazała mi mój mały pokój. Wszystko wyglądało normalnie. Lecz ja nie byłam normalna. Wszystko było mi obce, czułam się potwornie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać z głową schowaną w poduszkę. 

Moje łkanie przerwało skrzypniecie drzwi. Podniosłam niechętnie głowę i spojrzałam w tamtą stronę. Moja współlokatorka, a zarazem podobno moja przyjaciółka stała ze słodkim różowym kubkiem w łatki. Podeszła do biurka, postawiła naczynie i usiadła na fotelu.

Pewnie chce ze mną pogadać...- podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam wyczekująco na blondynkę.
- To Twój ulubiony kubek. - wskazała palcem na szkliwo, które przed chwilą przyniosła.- Nic nie pamiętasz? Zupełnie? - Widziałam jak ciężko słowa przechodzą jej przez gardło.
- Tylko to co się działo w szpitalu. - spojrzałam na ścianę, na której wisiały jakieś zdjęcia, chociaż w sumie to nie były zdjęcia. To były plakaty, masa plakatów. Wstałam z łóżka i podeszłam do ściany. Na każdym plakacie była piątka jakiś uśmiechniętych chłopaków, a w różnych punktach widniały napisy "One Direction".
- Kto to? - zapytałam. Stela parsknęła śmiechem, lecz po chwili się uspokoiła.
- Taki zespół. Uwielbiasz ich. I w sumie ich znasz. A ten blondynek jest dla Ciebie chyba kimś bliższym niż znajomym. - puściła do mnie oczko. Zaśmiałam się żałośnie.
- A nie wiesz co robiłam tego dnia kiedy... kiedy to się stało? - zapytałam z wyczuwalnym rozżaleniem z głosie.
- Wiem tylko tyle, że pojechałaś z Destiny na urodziny, właśnie tego blondyna. - wskazała na chłopaka na jednym z kilku pojedynczych plakatów. Miał niebieskie oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- A Destiny? Kto to? - zapytałam po chwili namysłu.
- Ach, wybacz! - dziewczyna pacnęła się w czoło. - Destiny to bardziej Twoja znajoma. Pracujecie razem w kawiarni.
- To ja mam pracę?! - byłam zaskoczona.
- Taaak, pracujesz od niedawna. Mogę Cię tam zabrać jeśli chcesz. - wstała i uśmiechnęła się promiennie.
- Jasne, chętnie. Tylko... Pozwól, że się przebiorę. - Stella tylko przytaknęła i wyszła z pokoju pozostawiając mnie samą.
Zajrzałam do dużej szafy i zaczęłam pomału wszystko przeglądać. Doszłam do wniosku, że mam dużo T-shirtów i trampek. Chwyciłam jakieś przypadkowe rzeczy i podeszłam do drugich drzwi w moim pokoju. Uchyliłam je, a moim oczom ukazała się mała łazieneczka. Przebrałam się, poprawiłam włosy i wyszłam. 
Udałam się do kuchni i rozejrzałam po mieszkaniu
Wszystko było niby ładne, ale jakoś dziwnie obce.
Spojrzałam na Stellę, która właśnie wyszła ze swojego pokoju. 
- To idziemy? - zapytała z uśmiechem.
- Chodźmy. - uniosłam lekko kąciki ust.
- Ale jeśli nie chcesz to możemy zostać.
- Nie... Im dłużej tu siedzę tym jeszcze bardziej dziwnie się czuję. 

Wyszłyśmy z naszego bloku na dwór. Chłodny wiatr delikatnie smyrał mnie po szyi. Stella zaczęła mnie prowadzić w nieznanym kierunku. Wytężałam swój umysł, aby cokolwiek sobie przypomnieć. Niestety w mojej głowie panowała grobowa cisza. Szłam i patrzyłam na ludzi przechodzących obok mnie. Wszyscy mieli w swoich głowach pełno wspomnień, wesołych smutnych, a ja? Co ja miałam? Pamiętałam tylko moje łzy ze szpitala, moich rodziców, Calluma i Stellę. To był cały mój dobytek.

Zatrzymałyśmy się przed wejściem do lokalu o miłej nazwie  Sweet Cookies.  Stell pchnęła drzwi i weszłyśmy do środka. Nie było niemal nikogo oprócz drobnej blondynki stojącej przy blacie. Na nasz widok bardzo się ucieszyła i podleciała rzucając mi się na szyję.
- Hej Billi! Jak się czujesz? - piszczała cały czas mnie ściskając.
- Um...Dusisz... - jęknęłam i dziewczyna mnie puściła. Wzięłam głęboki oddech.
- Wybacz, poniosło mnie  trochę. Ale ostatnio jestem taka szczęśliwa... - blondyneczka zakręciła się dokoła unosząc głowę do góry.
- Ja jakoś nie bardzo. - burknęłam i ruszyłam w stronę blatu i kasy. Usłyszałam tylko jak Stella mówi tej drugiej dziewczynie, że mam amnezję, a ta głośno wstrzymała powietrze. Na samą myśl o mojej "przypadłości" przeszły mnie ciarki. 
- Ty jesteś pewnie Destiny. - powiedziałam beznamiętnie, obracając w palcach torebeczkę z cukrem. 
- Tak. - w Dasty nie było już tego entuzjazmu co na początku. 
Podeszłam do jednego ze stolików i usiadłam przy nim. Obie blondynki zaraz do mnie dołączyły. Jako pierwsza głos zabrała Destiny:
- Ty naprawdę...
- Tak, nic nie pamiętam. - nie pozwoliłam jej dokończyć. - Wkurzają mnie już takie pytania! Ile razy jeszcze będę tego słuchać?! - warknęłam po czym wstałam od stołu i wyszłam.

Szłam jakimś parkiem od czasu do czasu kopiąc jakiś napotkany kamyk.  W końcu znudzona łażeniem usiadłam na jednej z wolnych ławek. Było mi dość zimno dlatego skuliłam się lekko.
 Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać nad sensem mojej egzystencji na tym świecie. Traciłam nadzieję na to, że sobie coś przypomnę. Z minuty na minutę czułam się coraz bardziej przytłoczona. 
W pewnej chwili zorientowałam się, że ktoś przysiadła się do mnie i szturcha mnie w ramię. Leniwie podniosłam powieki i spojrzałam na chłopaka, który spoglądał na mnie z rozbawioną miną. Skądś go kojarzyłam, ale za cholerę nie mogłam skojarzyć skąd.
- Co? - spytałam niechętnie.
- Coś Ty taka jakaś skwaszona? - chłopaka bawił grymas, który wymalował się na mojej twarzy.
- Człowieku!- zerwałam się z ławki i stanęłam przed brunetem - Nawet nie wiem kim jesteś i czego ode mnie chcesz. Nie wiem czy się znamy, czy też próbujesz tylko mnie zaczepić! Sorry, ale oprócz ostatnich czterech dni nie pamiętam ze swojego życia nic, dlatego z łaski swojej przedstaw mi się chociaż. - Niebieskooki chłopak wytrzeszczył wzrok, lecz po chwili mrugnął impulsywnie i przemówił.
- Louis, mam na imię Louis. Ale czemu nic nie pamiętasz?
- Bo mam... amnezję... - opadłam znów obok Louisa na ławkę i schowałam głowę w dłonie.
- Ale to niemożliwe. Przecież ostatnio widzieliśmy się na urodzinach Nialla. Pięć... - przerwał na chwilę i wyliczył coś na palcach. - Tak, pięć dni temu. 
- Co działo się na tych urodzinach? - uniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka.
- Hm... Zbyt wiele nie pamiętam, ale przypominam sobie, że wpuściłem Ciebie i Destiny do domu. Potem gdzieś mi się zmyłaś, a potem... No tak! Potem dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu.
- Dużo mi to nie daje. - westchnęłam i oparłam się na ławce.
- Ym, Billi? - Louis spojrzał na mnie.
- Tak? - próbowałam się nie trząść lecz cała dygotałam. Nie wiem czy z zimna, czy z nerw.
- Mogę Cię gdzieś zabrać? - zapytał słodkim głosikiem i z miną małego szczeniaczka.
- Okey. - mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak wstał i podał mi rękę. Również się podniosłam i podałam mu dłoń. Louis od razu zaczął gdzieś biec. Nie interesowało mnie gdzie. Chciałam uciec od normalnej szarości mojego pustego życia. 
Zatrzymaliśmy się dopiero przy dużym samochodzie. Lou otworzył mi drzwi, a ja wskoczyłam na siedzenie. Brunet zajął miejsce obok mnie i zapiął pasy. Powtórzyłam jego czynność.
Jakie to wszystko porąbane! - pomyślałam zerkając co jakiś czas na podekscytowanego Louisa. 
Pod jednym z dość dużych willi niebieskooki zatrzymał pojazd i zgasił silnik.
- Wysiadka! - uśmiechnął się do mnie. 
Oboje wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. 
Louis przeprowadził mnie przez  cały dom i wyprowadził drzwiami balkonowymi na taras. 
Wyszliśmy na dwór. Zorientowałam się, że zaczyna się pomału robić ciemno. Ogród, do którego schodziło się z tarasu po dwóch schodkach wyglądał na bardzo obszerny.
- Chłopaki! - Zawołał Louis. Po chwili przed nami pojawiła się czwórka roześmianych chłopaków. - Patrzcie kogo przywiozłem!
- Billi? - zapytał blondyn, a ja doznałam olśnienia. 
Złapałam się mocno za głowę. Mój mózg zaczął odtwarzać mi przed oczami różne obrazy. Tak, to były moje wspomnienia!
- Niall - zawołałam i rzuciłam się na szyję chłopakowi. Teraz sobie przypomniałam, że kocham go całym swoim sercem. Blondyn objął mnie mocno. Spojrzałam na pozostałych. Patrzyli na nas ze zdziwionymi minami. Uśmiechnęłam się do nich.
-Przypomniało mi się wszystko! - zawołałam gdy wreszcie oderwałam się od blondyna. Ten po chwili znów mnie przyciągnął i namiętnie pocałował. Poczułam się jak małe dziecko. Wszystko zaczęło wracać do normy.

__________________________________________________________________________________

Hello !!!
A więc jest 15 rozdział! ;)
Podoba wam sie taki przebieg wydarzeń???
Swoje opinie wyraźcie, proszę, w komentarzach. XD
Pozdrowionka xx

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 14

- Billi, czekaj! - blondyn próbował mnie zatrzymać i ruszył za mną.
Na dole wmieszałam się w gości. Kierowałam się do drzwi. Kątem oka zauważyłam jeszcze, że Destiny stoi w kuchni z Harry'm i śmieją się w najlepsze.
Przynajmniej ona ma udany dzień...- pomyślałam wychodząc bez słowa z domu.

Byłam już na ulicy kiedy wybuchłam płaczem. Nagle poczułam okropny ból z okolicach kości potylicznej, a obraz, który był rozmazany przez łzy, całkiem zniknął i zapanowała ciemność...


*Oczami Nialla*

Byłem w szoku. Billi weszła do pokoju, w którym siedziałem z Emily, moją dawną znajomą. Potem wyparowała ze łzami. Wiem, że to co zastała wyglądało dość dwuznacznie. Kochałem Billi i nie chciałem jej zranić. Em sama do mnie się przykleiła, a ja nie spodziewałem się mojej ukochanej brunetki na imprezie. W końcu nie kontaktowała się ze mną trzy tygodnie. Nie pomogła przy urodzinach Liama, nie dawała znaku życia. Później ja wyjechałem w trasę i nie miałem jak jej odwiedzić.
Zszedłem na dół w poszukiwaniu Billi. Rozejrzałem się dokładnie i nigdzie jej nie było. Podszedłem do Harry'ego, który stał z jakąś blondynką i najwyraźniej z nią flirtował.
- Hazz, nie widziałeś Billi? - przerwałem mu pogawędkę.
- A co? Zobaczyła Cię z Emily i dała nogę? - zupełnie się nie przejął moim pytaniem. W przeciwieństwie do jego towarzyszki.
- Szukasz Billi? - na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Tak, a Ty to...? 
- Destiny, przyszłam tu z Billi. - zrobiłem wielkie oczy. - Tak, uparła się, że mam z nią przyjść.
- Nie ma jej na ogrodzie? - wtrącił Hazz.
- Nie, nie ma. - warknąłem.
- Boże! A jak ona poszła do domu?! - Destiny złapała się w strachu za głowę.
Bez słowa wyleciałem w posiadłości. Nie wsiadałem do auta tylko wyszedłem na drogę. Rozejrzałem się i zobaczyłem moją ukochaną. Leżała na drodze, a jakaś blondynka szarpała nią. 
- Ej! Co Ty jej robisz?! - zawołałem w stronę skądś mi znajomej dziewczyny. Ta spojrzała tylko na mnie i uciekła w las. 
Podbiegłem do Billi i zobaczyłem, że jest nieprzytomna, a wokół niej rozlewała się czerwona kałuża krwi. Zadzwoniłem szybko po karetkę. Przybyli już po 10 minutach. W tym czasie przeciągłem drobne ciało dziewczyny na chodnik i zawołałem jej przyjaciółkę. Ratownicy medyczni nie pozwolili mi jechać. Gdy tylko karetka odjechała wsiadłem w samochód i pojechałem za nimi do szpitala. Za moim autem ruszyły jeszcze dwa inne. Jeden, mini cooper, zależący prawdopodobnie do Destiny, i drugi, Jeep, którego właścicielem był Harry.

 W szpitalu ktoś musiał wypełnić dokumenty Billi. Podjąłem się tego zadania i w miarę swoich możliwości uzupełniłem papiery. Czas wlekł się w nieskończoność. Na korytarz, na którym przebywaliśmy we trójkę przyszła trójka ludzi. Dwoje starszych, najwyraźniej rodzice Billi i jakiś chłopak. Po jego wyglądzie wywnioskowałem, że to jej brat. Kobieta była przerażona i co jakiś czas ocierała łzy.
- Wy do Billi? - zapytał starszy mężczyzna.
- Tak. - odpowiedziałem krótko.
- To właśnie Niall znalazł Billi. - Kobieta spojrzała na Destiny, która najwyraźniej się speszyła. - Mam na imię Destiny. Pracuję z państwa córką w kawiarni. - blondynce zbierało się na płacz i usiadła na plastikowym krześle. Harry usiadł koło niej i objął ja ramieniem.
- Państwo do Billi Rowland? - na korytarz wyszedł lekarz w białym kitlu. Rodzice Billi pokiwali głowami. - Proszę za mną. - poszedłem za nimi.
- Niech pan poczeka. - matka dziewczyny zatrzymała mnie i weszli do jednej z sal.
- Jesteś chłopakiem Billi? - obcy chłopak podszedł do mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Kiwnąłem tylko głową.

*Oczami Billi*

Otworzyłam oczy lecz od razu je zamknęłam. Dopiero po chwili uniosłam pomału powieki by przyzwyczaić oczy do okropnej jasności. Gdy przywykłam do światła, uniosłam się na łokciach by wywnioskować gdzie jestem. Doszłam do wniosku, że jestem w szpitalu. Miałam tylko jeden drobny problem. Nie wiedziałam kim jestem, i dlaczego tu jestem! Poczułam niemiłosierny ból z tyłu czaszki. Do sali wszedł nagle lekarz. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, po czym podszedł do mojego łóżka i przejrzał jakieś papiery. Przyglądałam mu się uważnie, aż w końcu skupił swój wzrok na mnie i zapytał:
- Jak się czujesz? 
- Nawet dobrze, tylko strasznie boli mnie głowa. - dotknęłam ręką zbolały punkt czaszki. 
- Zdrzemnij się.
- A jak długo... spałam? - zapytałam niepewnie.
- Trfiłaś tu wczoraj w godzinach wieczornych, a teraz mamy 15. - lekarz znów się do mnie uśmiechnął i wyszedł z sali. 
Położyłam się i szybko zasnęłam.

Gdy się obudziłam ból głowy nie był już taki nieznośny jak dotąd. Pewniej usiadłam na łóżku i doznałam szoku. Na krześle siedział jakiś chłopak bawiący się swoim telefonem. Przyjrzałam się mu uważnie.
Kto to jest i czego tu chce?! 
Po chwili do sali weszło dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. 
- Dziecko kochanie! Obudziłaś się już. - kobieta rzuciła się w moją stronę.
- Ale kim pani jest? - zapytałam w ostatniej chwili, ratując się z od jej uścisku.
- Co?! Billi, przecież jestem Twoją mamą.. - moja, jak się dowiedziałam mama odsunęła się ode mnie i popłakała. Mężczyzna stojący obok niej, wnioskuję, że mój tata przytulił ją mocno. Nagle moja rodzicielka wyrwała się z uścisku ojca i wybiegła z sali. Ten zaś usiadł na krześle i spojrzał na mnie.
- Naprawdę nic nie pamiętasz, Billi? - zapytał ze łzami w oczach
- Naprawdę. I ja mam na imię Billi? - chciałam wiedzieć. Ojciec tylko kiwnął głową. -A on to..? -wskazałam na chłopaka, który teraz bacznie mi się przyglądał. 
- To Twój brat, Callum. - ufff już się bałam, że mój chłopak...
Do sali wróciła moja zapłakana matka z lekarzem. Po wysłuchaniu wszystkiego mężczyzna w białym kitlu stwierdził, że mam amnezje. Nie był tylko pewny czy odzyskam pamięć, czy też nigdy nie przypomnę sobie przeszłości..
Rozpłakałam się. 
Jeżeli sobie nic nie przypomnę?! Nawet  nie wiem kim jestem, kim są moi rodzice...

Zostałam sama. Tego mi teraz trzeba było. Samotności. Gdy kogokolwiek widziałam, kogokolwiek kto mnie znał, od razu docierało do mnie to, ze ja tego kogoś nie znam, na przykład kiedy odwiedziła mnie jakaś blondynka. Miała na imię Stella i mówiła, że z nią mieszkam. Jednak nie potrafiłam z nią rozmawiać
Przez kilka godzin wpatrywałam się w białą ścianę sali. Czułam się taka... pusta? głupia? To było okropne.

Po trzech dniach obserwacji wypisali mnie ze szpitala. Rodzice zawieźli mnie do jakiegoś mieszkania. Rzeczywiście, mieszkałam z tą Stellą. Pokazała mi mój mały pokój. Wszystko wyglądało normalnie. Lecz ja nie byłam normalna. Wszystko było mi obce, czułam się potwornie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać z głową schowaną w poduszkę. 
_________________________________________________________________________

Witam!
Rozdział 14 dodałam szybciej niż poprzednie. 
Mam nadzieje, że się podoba.
Jak myślicie, czy Billi odzyska pamięć?
Wszystko w rozdziale 15!
Komentarze mile widziane! 
Pozdrowionka xx

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13

Około godziny 20 zaczęłam zbierać się do domu. Spędziłam naprawdę miłe popołudnie z dwiema świetnymi dziewczynami. Billi przed moim wyjściem powiedziała, że resztę szczegółów odnośnie naszego wyjścia na urodziny. W pewnym sensie nie chciało mi się tam iść, ale z drugiej strony ekscytowało mnie to i nie mogłam się już doczekać tego wyjścia.


*Oczami Billi*

Nadszedł dzień urodzin Nialla. Przez ten czas, kiedy się z nim nie widziałam, zrozumiałam jak bardzo go kocham, nie jako idola, ale jako chłopaka, normalnego, zabawnego chłopaka. Brakowało mi go okropnie. Po raz pierwszy się naprawdę zakochałam.

Z pomocą Stelli kupiłam mu zegarek. Osobiście bardzo mi się spodobał i na moje oko pasował do Niallera. Na marginesie mówiąc wydałam na niego pół mojej wypłaty, ale uważam, że warto. 
Destiny dzwoniła do mnie bez przerwy. Trzy razy próbowała mnie namówić żeby nie szła lecz pozostałam nieugięta. Sama mogłabym zawrócić i stchórzyć, a tak? Chociaż teraz mogłyśmy obie uciec. 

Równo o 15.30 przyjechała po mnie Destiny. Miała na sobie kurtkę.
No tak, ślady na rękach...
Cały czas się o nią martwiłam.
- Gotowa? - zapytała radośnie.
- Jasne - posłałam jej blady uśmiech.
- No to chodźmy bo nie wiem gdzie to jest, a z moimi zdolnościami do jazdy możemy się jeszcze spóźnić - zażartowała. Zaśmiałyśmy się i strzepnęłam niewidoczny kurz z moich ubrań.
Wyszłyśmy przed blok i wsiadłyśmy do mini Destiny.
Podałam Dasty adres, a ona wbiła wszystko do nawigacji. Droga minęło nam bardzo miło. opowiadałam jej o chłopakach, zespole, puściłam jej kilka piosenek One Direction. Spodobały jej się, a rozbawiło ją moje śpiewanie, ponieważ każdą piosenkę musiałam śpiewać na cały głos i machając rękami po całym aucie.

Śmiejąc się wniebogłosy dojechałyśmy pod posiadłość, w której miałam już okazję przebywać. Dom pomimo licznych zarośli w pełnym świetle wyglądał naprawdę świetnie. Destiny spojrzała na niego wielkimi oczami. Ja z natury nie jarałam się domami i tym podobnymi pierdołami.
- Chodź, nie chcemy się spóźnić. - szturchnęłam towarzyszkę w ramię. Ta w odpowiedzi odpięła pas bezpieczeństwa. Poszłam w jej ślady i po chwili stałyśmy przed autem.
- Idziemy? - zapytała niepewnie Dasty.
- Jasne... - równie niepewnie odpowiedziałam. Upewniłam się, że mam prezent dla Nialla w tej ciasnej torebeczce i ruszyłyśmy w stronę drzwi.
 Nie miałam odwagi więc Destiny nacisnęła przycisk dzwonka. Czekamy. odliczałam w głowie do dziesięciu.
...8...9...10... Nic. - Destiny zadzwoniła drugi raz. Było tak samo. Trzeci raz - nic.
- A to na pewno tu? - zapytała z nutą niepewnością blondynka. Nie odpowiedziałam. Ciągle gapiłam się na te cholerne zamknięte drzwi. Usłyszałam, że jakieś auto zaparkowało zaraz za autem Des. Domyśliłam się, że to nikt przyjemny. Odwróciłam się i zobaczyłam Gwen wysiadającą z auta. Gdy tylko na mnie spojrzała, pokręciła krytyczni głową i pogroziła palcem. Byłam już tak blisko Nialla, że nie zamierzałam się poddać. Po prostu pokazałam jej środkowy palec i odwróciłam się. Po chwili najwyraźniej się wkurzyła bo trzasnęła drzwiami i odjechała. Dasty szturchnęła mnie za rękaw marynarki. Ktoś w świetnym humorze szedł do drzwi. Po chwili w progu stanął roześmiany Louis. Gdy tylko nas zobaczył uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył.
- Hej Billi i....? - był lekko podpity, co można było zauważyć i wyczuć. - i koleżanka Billi!
- To Destiny! Przecież mówiłam Ci przez telefon, że przyjdę z moją przyjaciółką! - próbowałam mu przypomnieć.
- Ale ja myślałem, że chodzi Ci o Stellę. - był wyraźnie zakłopotany.
- Och, musiało Ci się coś pomylić. - machnęłam ręką. - To... możemy wejść? - zapytałam wskazując na przestrzeń za chłopakiem.
- Jasne. - Lou ocknął się i przepuścił nas  drzwiach. - A tak w ogóle to jestem Louis - podał rękę Des.
- Destiny. -  moja przyjaciółka uścisnęła dłoń chłopaka. - I wiem jak masz na imię bo przeszłam ostatnio szczegółowy instruktaż kto kim jest. - puściła mi oczko.
- Ja wszystko słyszę! - zaśmiałam się i poszłam do kuchni, w której było dość tłoczno. Pełno ludzi, których nie znałam, Pomimo iż znałam ekipę chłopaków na pamięć teraz nie wiedziałam totalnie kto kim może być. Wśród ludzi udało mi się wypatrzyć Liama. Stał ze swoją dziewczyną i o czymś rozmawiali.
- Hej. - zaczęłam niepewnie kiedy do nich podeszłam.
- Billi! -  Liam był dziwnie zmieszany, zakłopotany - Dawno Cię nie widzieliśmy! Czemu nie dzwoniłaś?
- Drobne problemy z telefonem i problemy rodzinne. - skłamałam, nie mogłam powiedzieć prawdy.
- A gdzie Stella? - zapytała Sophia. - Chciałam ją poznać. - uśmiechnęła się miło
- Ja nie przyszłam ze Stellą, tylko z moją inną przyjaciółką.- zrobili przerażone miny - Spokojnie, Destiny jest strasznie cicha i małomówna. Na pewno nie rzuci się na was jak jakaś psycho-fanka.Stella ma dzisiaj randkę i nie mogła przyjść, ale przesyła życzenia Niallowi. A właśnie, gdzie Nialler? - rozejrzałam się dokoła, lecz nigdzie nie widziałam ukochanego.
-Ym... - mina Liama była bardzo dziwna - Może jest w ogrodzie?

Wyszłam drzwiami tarasowymi do ogrodu, w którym mieścił się grill i basen. Tu również nie brakowało ludzi. Po drodze dołączyła do mnie Des, która jeszcze przed chwilą prowadziła żywą dyskusję z Lou.
- Hej Harry! Nie widziałeś nigdzie Nialla? - podbiegłam do chłopaka w lokach, który stał z telefonem przy basenie.
- Heeey... - kolejny człowiek z dziwną miną, ale bardziej zadziorną niż zakłopotaną. - Z kim do nas przybywasz, Billi? - zapytał akcentująj każde wypowiedziane słowo.
- Z moją przyjaciółką, Destiny. - powiedziałam z  wyraźną dumą w głosie.
- Witam Cię Destiny. - mu mojemu i Dasty zdziwieniu, Hazz pocałował moją towarzyszkę w dłoń.
- Hej, Harry... - Blondynka zalała się czerwienią. Najwyraźniej nie spodziewała się takiego gestu ze strony Harry'ego. W sumie ja też.
- Um, sorry, że przerywam wam powitanie, ale dowiem się od Ciebie, Harry, gdzie jest Niall?
- A co, zakochałaś się? - teraz to i ja się zarumieniłam.- Wiedziałem. - Loczek zaśmiał się i przeczesał dłonią włosy.
- To wiesz gdzie jest? - ponowiłam pytanie gdy tylko trochę ochłonęłam.
- No wiem, wiem. Jest gdzieś na górze. Ale...
- Dzięki - uśmiechęłam się i poleciałam w stronę domu.
-... Ale nie wiem czy chcesz tam iść. - odwróciłam się i spojrzałam na zielonookiego. Gadał już z Destiny.
Lekko zmieszana weszłam po schodach na górę. Tam było już spokojniej niż na parterze. Po cichu zaczęłam zaglądać do wszystkich pokoi. Nagle usłyszałam stłumione śmiechy. Podeszłam do drzwi, z których dochodziło chichotanie. Były delikatnie uchylone, a że ciekawość wzięła górę to zajrzałam do środka. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o zatrzymanie akcji serca. Chłopak, którego kochałam przytulał się do jakiejś szatynki, a jego dłoń spoczywała na jej udzie. Wyglądało to bardzo dwuznacznie. Otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka.
- Cześć Niall. Chciałam Ci złożyć najlepsze życzenia. - moje słowa były przepełnione jadem. - A teraz sobie już lepiej pójdę. A, sorry, że się w Tobie zakochałam. - po moim policzku spłyneła słona, pojedyncza łza. Wyleciałam z pokoju i zbiegłam po schodach.
- Billi, czekaj! - blondyn próbował mnie zatrzymać i ruszył za mną.
Na dole wmieszałam się w gości. Kierowałam się do drzwi. Kątem oka zauważyłam jeszcze, że Destiny stoi w kuchni z Harry'm i śmieją się w najlepsze.
Przynajmniej ona ma udany dzień...- pomyślałam wychodząc bez słowa z domu.

Byłam już na ulicy kiedy wybuchłam płaczem. Nagle poczułam okropny ból z okolicach kości potylicznej, a obraz, który był rozmazany przez łzy, całkiem zniknął i zapanowała ciemność...

_______________________________________________________________________________

Witam z rozdziałem 13!!!
Wiem, że taki nudny i chałowaty, ale nie miałam przez pewien czas weny, totalnie... -.-
Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach. 
Zapraszam jeszcze tu Better Late Than Never !
Pozdrowionka xx


piątek, 24 października 2014

Informacja

Hej kochani!
Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Postaram sie go jak najszybciej napisać.
Przepraszam was ogromnie.
Ach, i mam prośbę. Każdy kto jeszcze czyta to opowiadanie niech zostawi po sobie ślad. Może to być zwykła kropka. Chce tylko wiedzieć czy mam dla kogo pisać!
Pozdrowionka xx

środa, 8 października 2014

Zaproszenie!

Hello! Ja tylko na chwilkę :)

Chciałabym was zaprosić na nowego bloga, którego piszę ze swoją znajomą *.*

Tu macie link ----->Better Late Than Never 

Mam nadzieję, że się wam spodoba :D

Pozdrowionka

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 12

- Chodź do mnie. Napijemy się kakao. Co ty na to?
- Jasne. -  Dasty w lepszym humorze wstała z ławki, opuściła z powrotem rękawy swetra i czekała na mnie. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam moją, mogę już nazwać przyjaciółkę, pod rękę i udałyśmy się w stronę mojego mieszkania.



* Oczami Desiny*

Nie mogłam w to uwierzyć. Mój tatulek, którego chciałam zapomnieć prześladował moją... przyjaciółkę? Chyba tak mogłam ją nazwać, zważając na fakt, że zdradziłam jej swój sekret... 
Poszłam z Billi do jej mieszkania. Wyglądało naprawdę przyjemnie. Te kremowe ściany były w moim stylu, chociaż nie przypasowały mi te wszystkie graty. Ja osobiście wolę minimalizm, ale mojej mamie by się to spodobało... 
Billi zaprowadziła mnie do kuchni i zaczęła przygotowywać kakao. Bardzo je lubiłam i po raz pierwszy od dawna miałam okazję napić się go w miłym towarzystwie.
- To ten...ym...- zamyśliłam się - Wiem, Niall! On ma pojutrze urodziny?
- Tak, a ja nie mogę mu złożyć nawet życzeń bo twój...- nagle się speszyła
- Tata?
- Mi zabronił....
- Nie przejmuj się. On zniknął z mojego życia 12 lat temu. Zamknęłam rozdział związany w jakikolwiek sposób z nim.
- Nie rozumiem tylko co on chciał Ci zrobić.
- Odkąd sięgam pamięciom ojciec znęcał się nad nami, nadużywał alkoholu... Dopiero kiedy próbował mnie zgwałcić, mama nie wytrzymała. Wezwała policję. Sprawę prowadził jej znajomy sędzia i przyznano mojemu ojcu 15 lat więzienia za próbę gwałtu i znęcanie się nad rodzinom. 
- To trochę mało... - dodała cicho Billi.
- Masz rację. Mama nie chodziła do więzienia. Po sprawie karnej złożyła pozew o rozwód. Dziwi mnie jednak to, że jest na wolności skoro zostały mu jeszcze trzy lata...
- Może ta Gwen pomogła mu stamtąd wyjść wcześniej?
- Niewykluczone. Ale skończmy już ten temat. To jest przeszłość, do której nie chcę już wracać. Zajmijmy się tym, że... Niall, tak, Niall ma pojutrze urodziny, a ty musisz się jakoś z nim spotkać. 
- Destiny, to nierealne! Gwen jest wszędzie. Tylko w domu mam spokój chociaż też nie wiem czy nie siedzi ze szklanką przy drzwiach.
- Ludzie by ją wzięli za kretynkę. - zaśmiałam się, a Billi po przemyśleniu swoich i moich słów również zaczęła się śmiać. 
- No to masz jakiś pomysł?- zapytała kiedy w końcu się uspokoiłyśmy.
- Możesz zadzwonić, przecież w Twoim telefonie Gwen nie siedzi. - zaproponowałam, ale po chwili dotarło do mnie, że to bez sensu. W końcu sama mogła już na to dawno wpaść i zadzwonić.
- To za proste... - westchnęła.- Tu on mnie całuję, odwiedza, martwi się i w ogóle,  ja do niego tylko dzwonię?! 
- A masz jeszcze do któregoś z nich numer?
- Mam jeszcze do Louisa. 
- A to...?
- Brunet. - parsknęłam śmiechem. - Z tego co wiem tam jest trzech brunetów!
- Och.. To czekaj. - Billi wyleciała z kuchni i po chwili pojawiła się trzymając jakiś duży plakat. Z mojej strony była to Katy Perry, ale Billi zaraz go odwróciła i w oczy rzucił mi się wielki napis "One Direction". Dziewczyna chwyciła łyżeczkę i zaczęła pokazywać.
- To jest Zayn - pokazywała od prawej do lewej - to Niall, ja już wiesz, ten tu w środku to Harry, obok niego jest Liam i na końcu jest właśnie Louis. - poczułam się jak mała dziewczynka w przedszkolu, której pani dokładnie tłumaczy jaki kolor jest jaki. 
- Ahaaaa... - tylko na tyle było mnie stać.- No to na co czekasz? Dzwoń do tego Louisa.
Billi posłusznie wyjęła komórkę, wybrała numer i spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
- I co ja mu powiem?!
- Zapytaj czy szykują coś na urodziny Nialla. - nie wiem czemu, ale jakoś dziwnie wypowiadało mi się ich imiona.
- Ach. Okey. - uśmiechnęła się i zadzwoniła. 
Przez chwilę panowała dziwna cisza, lecz usłyszałam jakiś głos w słuchawce Billi. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i udałam się na większe zwiedzanie mieszkanka Billi.
Weszłam do jak się domyślam jej pokoju. Nie był zagracony duperelami jak kuchnio-salon.
Póżniej weszłam do kolejnego pokoju. Tam również była sypialnia, lecz zupełnie inna niż sypialnia Billi. Domyśliłam się już, że to nie Billi urządzała salon tylko jej współlokatorka. 
Usłyszałam, że Billi kończy rozmowę więc wróciłam do aneksu kuchennego, w którym siedziała. 
- I jak? 
- Robią jakąś małą imprezkę w ich domku spotkań - ostatnie dwa słowa pokazała w cudzysłowie.
- Czyli?
- Czyli wiem gdzie to jest i Louis powiedział, że jestem zaproszona.
- Yhm.. Czyli już jakiś punkt zaczepienia mamy. Także pojutrze pójdziesz tam, ubierzesz się ładnie i zrobisz mu niespodziankę. - uśmiechnęłam się.
- Po pierwsze nie mam przentu, a..
- Prezentem już będzie sama Twoja obecność. - stwierdziłam z przekonaniem.
- A po drugie... ty idziesz ze mną!
- Co?! Nie ma mowy!
- Pomogłaś mi? To ja teraz pomogę Ci ich poznać! 
- No dobra.. - poddałam się. - A Louis nie pytał dlaczego się nie kontaktowałaś?
- Oczywiście, że pytał, ale zbyłam go tym, że miałam problemy z telefonem i w ogóle z kartą. 
- Łyknął to? - spytałam niepewnie
- Jasne! - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. 
Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Już jestem! - ktoś oznajmił w przedpokoju.
- Mamy gościa Stell! - zawołała Billi.
Po chwili do kuchni, w której siedziałyśmy weszła średniego wzrostu blondynka. Na powitanie uśmiechnęłam się do niej.
- Stella, poznaj Destiny. To moja współpracowniczka.
Zeskoczyłam z krzesła i wyciągnęłam rękę do nowo-poznanej Stelli. 
- Stella - dziewczyna z uśmiechem uścisnęła moją dłoń. 
Potem i ona przyłączyła się do naszej rozmowy. Była taka sama jak Billi: uśmiechnięta, rozgadana i bardzo sympatyczna. Miałam nadzieję, że Billi się rozmyśli i weźmie ze sobą Stellę zamiast mnie, ale na marne. Stella była umówiona tego dnia z jakimś swoim chłopakiem. Jake'm jeśli dobrze zapamiętałam. 
Około godziny 20 zaczęłam zbierać się do domu. Spędziłam naprawdę miłe popołudnie z dwiema świetnymi dziewczynami. Billi przed moim wyjściem powiedziała, że resztę szczegółów odnośnie naszego wyjścia na urodziny. W pewnym sensie nie chciało mi się tam iść, ale z drugiej strony ekscytowało mnie to i nie mogłam się już doczekać tego wyjścia.




________________________________________________________________________


Hej! A więc dodałam 12 rozdział!!!
Wiem, że znowu spóźniony, ale nie mogłam się jakoś ostatnio zebrać.
W tym rozdziale była ukazana tylko perspektywa Destiny, tak jakoś wyszło.
Obiecuję, że następny rozdział będzie ciekawszy :)

Nikt niestety (prawie) nie komentuje dlatego mam pomysł.

5 komentarzy = następny rozdział! 

Mam nadzieję, że się nie pogniewacie xD

Pozdrowionka x

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 11

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM (PRZECZYTAJCIE)!


Przed gabinetem siedziała właśnie moja rodzicielka i czytała jakieś pisemko dla kobiet. 
- Romanse...- jęknęłam kiedy spojrzałam na okładkę.
- Coś Ci się nie podoba? A tak w ogóle, jak tam sesja z panem Petersonem?
- Jak zawsze - stwierdziłam krótko.
- Aha, czyli znowu Cię opieprzył?
- Jak Ty mnie mamo dobrze znasz..- przytuliłam ją. - Idziemy? 
Kobieta wstała i poszłyśmy w stronę auta.
- I za co ja płacę....- westchnęła cicho mama, a ja tylko zachichotałam pod nosem.


*Oczami Billi*

Od mojego spotkania z Arthurem (szefem Gwen) minęły trzy tygodnie.
Przez ten czas nie widziałam się z Niallem ani z pozostałymi chłopakami. No dobra, raz widziałam Harry'ego, ale jak się okazało, był na pogrzebie swojej babci. Nie wiem czemu, ale Arthur zabronił mi kontaktów z Niallem i pozostałymi. W dodatku Gwen śledziła każdy mój ruch. Nie podobało mi
się to. Tylko w szkole miałam trochę spokoju. Za dwa dni miały być urodziny Nialla, a ja nie mogłam złożyć mu z tej okazji życzeń.

Zapomniałam powiedzieć o co chodziło Arthurowi. A więc tamtego feralnego dnia w lesie miał miejsce handel żywym towarem, a konkretnie młodymi dziewczynami. Ja przechodząc nieopodal miejsca transakcji zostałam zauważona przez Arthura. Poszedł wtedy za mną. Planował najpierw się mną "zabawić", a potem dołączyć mnie do pozostałych dziewcząt. Nie chcę wiedzieć dokąd je sprzedawał, ale jestem pewna, że nie jest to jakieś piękne SPA tylko jakiś dom publiczny....

Tak strasznie chciałam się z kimś spotkać, powiedzieć o wszystkim... Ale nie mogłam.

- Billi, o co tu chodzi? - zapytała mnie Destiny w trakcie pracy.
- Ale z czym? - zapytałam bezwiednie.
- No ta dziewczyna. - lekkim gestem głowy wskazała na Gwen- Ona tu codziennie siedzi, i to po kilka godzin, a dodatkowo nic nie zamawia.
- Jest klientką i ma prawo. 
- Ej, Billi... Nigdy się tak nie zachowywałaś. - spojrzała na mnie krytycznie.
- Wiem. Sory... - spuściłam wzrok na swoje buty. Rzeczywiście od pewnego czasu zachowywałam się inaczej, ale ta cała sytuacja mnie do tego zmuszała. - Możemy pogadać po pracy? - zapytałam ze skruchą w głosie.
- W sumie to... czemu nie. - Dasty uśmiechnęła się i wróciła do swojej pracy. 

Po pracy Gwen poszła w stronę jakiegoś czarnego BMW, ale nadal czułam się przez nią obserwowana. Coraz bardziej działało mi to na nerwy. Destiny zamknęła kawiarnie i ruszyła razem ze mną w stronę parku. Droga minęła nam w ciszy. Dopiero w parku odezwałam się pierwsza.
- Może usiądźmy. - wskazałam na ławkę, na której po chwili usiadłam. Destiny dołączyła do mnie. - A więc co chcesz wiedzieć? - zapytałam niechętnie.
- Okey, a więc ostatnio jesteś jakaś dziwna. Nie rozumiem tego, a bardzo bym chciała. 
- Jakby Ci to powiedzieć...- opowiedziałam wszystko Destiny. Może zabrzmi to dziwnie, ale zaufałam jej bardziej niż Stelli. Dasty słuchała z wielkimi oczami. Dopiero kiedy skończyłam dziewczyna zabrała głos. 
- Arthur?! To niemożliwe... - wstała i zaczęła krążyć- Uważaj na niego.
- Znasz go?
- Arthur, o którym mówisz to mój ojciec... Mama rozwiodła się z nim gdy miałam 7 lat. Kiedy próbował mnie skrzywdzić...
- Rany, Destiny... - przytuliłam ją. Było mi jej szkoda. Nie wiedziałam, że jej mama się rozwiodła, a co dopiero, że Arthur jest jej ojcem. 
- Teraz nie tym się przejmujmy. Musimy pomyśleć co z tym zrobić. Groził Ci czy coś?
- W sumie to tylko kazał mi trzymać język za zębami i .... - powiedzieć czy nie? - i zabronił mi kontaktować się z Niallem...
- Zaraz, z jakim Niallem?
- Horanem. - powiedziałam cicho.
- To Ty go znasz? - myślałam, że oczy Dasty wyskoczą jej z orbit.
- Tak, znam. Znam ich wszystkich. 
- Wow...- Destiny oklapła obok mnie z powrotem na ławce.
- Gdyby nie Arthur i Gwen, która mnie non stop obserwuje to mogłabym Cię im przedstawić. - uśmiechnęłam się do niej. - Nie jest Ci gorąco w tym swetrze? Dzisiaj jest serio bardzo gorąco..
- Nie... Jest okey. Serio.
- Dess, ja ci się zwierzyłam, ty też możesz mi się teraz zwierzyć. - uśmiechnęłam się i szturchnęłam ją w łokieć na odwagę.
Destiny tylko westchnęła ciężko i zaczęła podwijać rękawy swojego sweterka. Moim oczom kazały się bandaże. Nie musiała nic tłumaczyć, rozumiałam. Cięła się. To było jej tajemnicą.
- To dlatego byłaś w szpitalu? - wskazałam na ręce dziewczyny. 
- Tak, ale to nie pierwszy raz. Chodzę do psychologa na terapię, ale to niewiele daje. - znowu westchnęła, a wszystko to opowiadała z lekkością co prawdę mówiąc trochę mnie zdziwiło. Przytuliłam ją. Tylko to przychodziło mi teraz do głowy.
- Chodź do mnie. Napijemy się kakao. Co ty na to?
- Jasne. -  Dasty w lepszym humorze wstała z ławki, opuściła z powrotem rękawy swetra i czekała na mnie. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam moją, mogę już nazwać przyjaciółkę, pod rękę i udałyśmy się w stronę mojego mieszkania.


_____________________________________________________________________________________

A oto 11 rozdział!!!
Wiem, że spóźniony i przepraszam was za to bardzo.
Pod ostatnim rozdziałem tylko 2 komy?! 
Aż tak mało osób to czyta? 
Komentujcie, proszę, ja po prostu chcę wiedzieć ilu mam czytelników.
Rozdział spóźniony i krótki, ale nie chciałam się jakoś specjalnie rozpisywać i prawdę mówiąc wena mi nie sprzyjała :/
Liczę na waszą wyrozumiałość. :)
Następny rozdział postaram się dodać punktualnie, ale nic nie obiecuję bo jest szkoła :c
To chyba tyle... 
Ach, zapraszam na mojego drugiego bloga Mote Than This

Pozdrowionka i proszę, komentujcie! x


sobota, 13 września 2014

Rozdział 10 + Urodziny Nialla

Rozdział dedykowany Sandrze z racji jej urodzin *.*
Wszystkiego Najlepszego!!! <3 ( świetna data urodzin)

Ach, ta Stella... Reszta wieczoru zapowiadała mi się samotnie, dlatego włączyłam laptopa i zaczęłam surfować po sieci. Na Twitterze natrafiłam na słodkiego Twitta Nialla:

"Chyba się zakochałem!"

Automatycznie się uśmiechnęłam.Nagle jednak ktoś zadzwonił do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W progu stała blondynka w niebieskiej chustce i beżowym płaszczu.




Dziewczyna skanowała mnie dokładnie wzrokiem:
- Ym... O co chodzi?- spytałam w końcu.
- Jestem Gwen.- uśmiechnęła się lekko.- mój szef chce się z tobą jutro widzieć.
- Szef?- zatkało mnie.- Ale, o co chodzi? 
- Nie bądź niecierpliwa. Wszystkiego dowiesz się jutro.- już miała schodzić gdy nagle zatrzymała się i odwróciła w moją stronę- I nie mów nikomu, że tu byłam, okej?- w odpowiedzi tylko skinęłam głową - No i bardzo dobrze.
Poszła, a ja z tępym wyrazem twarzy wróciłam do domu.
Czyli facet z galerii i parkingu to jej szef? Ale czego on ode mnie chce?- biłam się z myślami. 

Po jakiś dwudziestu minutach do domu przyszła wróciła rozpromieniona Stella. Mój widok bardzo ją zaskoczył. Nie obyło się bez zredagowania jej całego wyjścia. Słuchała wszystkiego z uśmiechem na twarzy. Postanowiłam nie opowiadać jej o Gwen i jej szefie. Nie chciałam żeby się martwiła, a poza tym Gwen prosiła mnie o dyskrecję, 
~*~

Strasznie nie chciałam iść do pracy. Rano otrzymałam SMS'a od zastrzeżonego numeru, że mam spotkać się z szefem Gwen po mojej pracy w Holland Park. To jeszcze bardziej odbierało mi chęć do życia.

W pracy - ku mojemu zaskoczeniu - spotkałam Destiny. Gdy tylko zobaczyłam ją na zapleczu, po prostu rzuciłam jej się na szyję. Dziewczyna była w lekkim szoku. Przyjrzałam jej się dokładnie. Moją uwagę przykuło to, że miała na sobie bluzkę z długim rękawem, chociaż dzień był naprawdę ciepły.
- Wszystko okej?- spytała w końcu.
- Taaak, tylko dlaczego tak ciepło się ubrałaś? Dzisiaj zapowiada się, że będzie niezły upał, a tutaj klima trochę szwankuje. - Des uśmiechnęła się tylko.
- Jestem zmarzluch także mi to nie przeszkadza.
- No, czy ja wiem...
- Daj już spokój - Po raz pierwszy Destiny podniosła na mnie głos. Troszkę się zdziwiłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas zaskoczenia.

Dzień pracy minął nam bardzo szybko (na moje nieszczęście). Byłam zawiedziona bo chciałam pogadać jeszcze z Destiny. Coraz więcej mówiła, ale unikała tematu szpitala. W mojej głowie zapaliło się światełko nadziei, że może zdobędę jej zaufanie. 

Teraz szłam nerwowym krokiem w stronę miejsca spotkania. Czułam jak stres zżera mnie od środka. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni jeansów i spojrzałam na ekran. Widniał na nim napis: "Niall". Bez wahania odebrałam. 
- Cześć Billi- powitał mnie jego głos - Jak tam Ci noc minęła?
- Hej Niall. W porządku, żadnych przygód - okey, skłamałam- A u Ciebie?
- No wszystko byłoby w porządku gdyby nie chłopaki i ich ciekawość. Miałbym do Ciebie, a raczej do Was, sprawę.
- Do nas? - spytałam zaskoczona.
- Tak, W sensie do Ciebie i Stelli.
- Ach, jasne. O co chodzi?
- Chodzi mi o pomoc w przygotowaniu urodzin Liama.- No tak! Przecież to za tydzień!
- Jasne! Stella na pewno się zgodzi- powiedziałam z uśmiechem.
- To cieszę się. Musimy się spotkać i wszystko obgadać. Więc może zadzwonię jeszcze w tej sprawie do Ciebie, co Ty na to?
- Okej. A, i fajny Tweet - chłopak po drugiej stronie zaśmiał się, a ja poczułam rumieńce na twarzy. 
- Muszę kończyć, zaraz zaczynamy nagrania. Pa!
- Pa... - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni.
 Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem już w parku. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.

*Oczami Destiny*

- Chciałabym wszystko jej powiedzieć, ale czy mogę jej zaufać? Prawie jej nie znam, ale widzę, że rzeczywiście się o mnie martwi. Dzisiaj w kawiarni przytuliła mnie co było troszkę dziwne. 
- Czyli musiała rzeczywiście się martwić. - Ryan siedział w swoim fotelu i notował coś w papierach. Ryan jest moim psychologiem. Chodzę do niego odkąd to wszystko się zaczęło. Odkąd zaczęłam się ciąć. Czyli będzie już jakieś 8 miesięcy. Kilka razy byłam już w szpitalu, np. ostatnio. Trochę przesadziłam i uszkodziłam żyłę przez co straciłam przytomność. Nie wiem co by to było gdyby nie mama. - Destiny, co się stało? Przecież było już dobrze. Przez trzy tygodnie już się nie cięłaś. Dlaczego to znów zrobiłaś?
- Wiem, że robię źle, ale to jest silniejsze ode mnie.
- Ale co tym razem cię do tego zmusiło?- nie dawał za wygraną.
- Poczułam odrzucenie. Chciałam pogadać z takimi dwoma chłopakami, ale oni mnie olali. To było okropne, być odrzuconym... - no i powiedziałam to czego nie chciałam, Ten facet był jak hiena. Zawsze wycisnął ode mnie to czego nie chciałam w danej chwili powiedzieć.
- To przez każdego chłopaka, który Ci nie odpowie na pytanie będziesz sięgać po żyletkę?! Takie jest Twoje rozwiązanie?!- I znowu wybuchowe kazanie, a ja znowu je olałam. 
- Po pierwsze omi nie byli byle jacy, a po drugie, możemy już kończyć? Nie czuję się na siłach.
- Jak wolisz. Ale przyjdź do mnie w przyszłym tygodniu, rozumiesz? - zawsze działa.
- Rozumiem. Do widzenia.
- Do widzenia Destiny. I nie rób głupot. - Stała formułka "I nie rób głupot"... Ryan to dobry facet, ale trochę mnie wkurza. A jeszcze bardziej na nerwy działa mi fakt, że jest bardzo blisko z moją mamą i chyba mają się ku sobie, ale nie zamierzam wnikać w życie miłosne mamy. 
Przed gabinetem siedziała właśnie moja rodzicielka i czytała jakieś pisemko dla kobiet. 
- Romanse...- jęknęłam kiedy spojrzałam na okładkę.
- Coś Ci się nie podoba? A tak w ogóle, jak tam sesja z panem Petersonem?
- Jak zawsze - stwierdziłam krótko.
- Aha, czyli znowu Cię opieprzył?
- Jak Ty mnie mamo dobrze znasz..- przytuliłam ją. - Idziemy? 
Kobieta wstała i poszłyśmy w stronę auta.
- I za co ja płacę....- westchnęła cicho mama, a ja tylko zachichotałam pod nosem.
________________________________________________________________________________

I oto mamy 10 rozdział, czyli w sumie połowę bloga.
Jest mi miło, że to czytacie i zaglądacie tutaj <3
Liczę na komentarze bo one naprawdę motywują mnie do pisania.
Znalazła się tutaj perspektywa Destiny. Nie wiem czy dobrze mi wyszła, ale mam nadzieję, że się wam spodoba. 
Ciekawi co będzie dalej? 
Okaże się wkrótce ^.^

A z racji tego, że nasz Nialler ma dzisiaj swoje 21 urodziny składam mu najlepsze życzenia:
- wytrwałości z pozostałymi chłopakami z zespołu
- większej ilości Nando's
- wspaniałej dziewczyny (kto mnie zna ten wie o co chodzi)
- i tego, aby pozostał tym samym wspaniałym Niallem, którym jest <3







Pozdrowionka x