środa, 23 lipca 2014

Rozdział 5

-„- No to na razie- powiedział lekko zawiedziony chłopak
- Na razie- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Niall niespodziewanie nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Byłam tym ogromnie zszokowana.
- Pa – blondyn łobuzersko się do mnie uśmiechnął, odwrócił na pięcie i z rękoma w kieszeniach odszedł.
- Pa- odpowiedziałam niesłyszalnie nadal stojąc na chodniku w głębokim szoku.”

- A praca w pralni? Nie to trochę głupie… - Stella przeglądała kolejna gazetę z ogłoszeniami. Od samego rana maglowała temat pracy. Niepotrzebnie jej o tym wspomniałam- A może w…. albo lepiej nie. Billi, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- dziewczyna rzuciła we mnie ścierką.
-Sory, zamyśliłam się…- Rzeczywiście, nie słuchałam jej, cały czas myślałam o tym co wczoraj zrobił Niall. Dziwiło mnie to, że zna mnie trzy dni i już mnie całuje. Szybki jest… - Co mówiłaś?
- Od rana szukam Ci pracy a ty jakbyś była w innym świecie. Halo, Ziemia do Billi!- pomachała mi ręką przed twarzą. Nie wiedziała o czym myślę, nie powiedziałam jej o pocałunku, ani o niczym związanym z wizytą w tamtym domu. Nie wypytywała mnie o nic, na moje szczęście…
- Nie wiem sama gdzie mogłabym pracować..- oparłam głowę o blat, przy którym siedziałam- skończę zamiatając ulicę…- marudziłam.
- Nie załamuj się, na pewno zaraz coś dla Ciebie znajdziemy. – Stella próbowała mnie pocieszyć, ale jakoś jej to nie wychodziło. Ona miał pracę w księgarni, a ja gniłam w domu licząc na wieczną pomoc rodziców. Dopiero Callum uświadomił mi, że pora się usamodzielnić.
Moją burze myśli przerwał dzwonek do drzwi. Stella pobiegła otworzyć, a ja pozostałam w swojej krytycznej pozycji. Po chwili wróciła blondynka, a obok niej stała dobrze znana mi sylwetka.
- Hejka, Jake, może ty mnie pocieszysz?- chłopak spojrzał pytająco na Stellę.
- Billi nie może znaleźć pracy.- wyjaśniła za mnie moja przyjaciółka.
- Serio? Nasz leniuch i praca? Chyba sobie żartujesz. Bill i praca
- Tak ja i praca – odparłam z rozdrażnieniem w głosie
- Chyba będę mógł Ci pomóc. Kolega mojego taty szuka kogoś do pracy w kawiarni. Mógłbym Cię polecić.
- Serio?! – byłam szczęśliwa, że moje katusze związane z poszukiwaniami roboty wreszcie się skończą i nie będę musiała przeglądać kolejnego stosu gazet.
- Jasne, w końcu czego się nie robi dla przyjaciół?- po tych słowach uściskałam przyjaźnie Jake’a, lecz zrobiłam to szybko gdyż nie chciałam irytować Stelli. W końcu teraz to chyba jej chłopak.
Jake posiedział z nami jeszcze godzinę, a kiedy wychodził umówiliśmy się, ze da mi znać kiedy mogę się zgłosić na rozmowę kwalifikacyjną, zapewnił mnie tez, ze dostanę tą pracę. W sumie w dzisiejszych czasach wszystko da się załatwić po znajomościach.
~*~

Oglądałyśmy ze Stellą jakiś nudny film gdy nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer, ale i tak odebrałam
- Czy z tej strony Billi Rowland?- odezwał się męski głos
- Tak to ja.
- Nazywam się Henry Higgins, jestem właścicielem kawiarni Sweet Cookies. Dzwonię do pani ponieważ mój przyjaciel, pan Scott, polecił panią. Czy mogłaby pani przyjść jutro o dwunastej na wstępną rozmowę kwalifikacyjną?
- Oczywiście, wstawię się na miejscu na dwunanastą.
- Dziękuję. Bardzo się cieszę bo dość długo nie mogę znaleźć osoby do pracy w mojej kawiarni. Miłego wieczoru.
- Dziękuję. Do zobaczenia.- rozłączyłam się.
Stella patrzyła na mnie wielkimi oczyma.
- Kto to był?- czy mi się wydaję czy ona się stresuję?
- Dzwonił Henry Higgins. Jutro mam rozmowę o pracę! – Blondynka wstała, uściskała mnie i razem wykonałyśmy taniec radości.
- A martwiłaś się, że Ci się nie uda! Trzeba Ci coś przygotować na jutro.- no tak, przecież nie pójdę w dresach, ale czemu już teraz?
- Dawaj bo jak na razie mam dość szykowania sobie kompletów.

Stella, moje prywatne oko doradcze, przygotowała mi proste, ale eleganckie ubranie.


 Po przygotowaniu ubrań okazało się, że jest 22,48 ( no tak, przeglądając ciuchy zawsze zajmiemy się słupkowaniem i zamiast 20 minut zajmuje nam to 3 godziny) więc poszłam wziąć prysznic. Po długiej kąpieli poszłam spać.

~*~
Budzik obudził mnie o ósmej, niechętnie zwlekłam się z łóżka i szurając swoimi kapciami w różowe misie powędrowałam do łazienki, aby się ubrać. Gdy wcześniej przygotowane ubrania miałam już na sobie poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Na miejscu czekała na mnie miła niespodzianka. Stella upiekła dla mnie naleśniki, a gotowanie, jeszcze dla mnie, było u niej rzadkością.
- I jak kochana, gotowa na rozmowę?- Stella była tym bardziej podekscytowana niż ja
- Najchętniej bym została w domu, oglądała w siwym dresie serial i obżerała się chipsami…
- Jakoś nie chcę sobie tego wyobrażać. Ach, masz tutaj adres tej kawiarni. Jake mi podał rano jak się ubierałaś.
- Był tutaj?
- Nieeee, telefonicznie, oj głuptasie- blondi podała mi kartkę. Ddroga do kawiarni pieszo zajęłaby mi około pół godziny, dlatego szybko skonsumowałam śniadanie, umyłam zęby, zrobiłam makijaż i już miałam wychodzić kiedy Stella zatrzymała mnie i powiedziała:
- Powodzenia, dasz sobie radę, na pewno.- miała taką samą minę jak moja mama kiedy się wyprowadzałam.
- Nie dziękuję. Trzymaj za mnie kciuki- uśmiechnęłam się jeszcze i wyszłam.
~*~
Kawiarnia była bardzo przytulna, wchodząc do środka można było poczuć zapach świeżo parzonej kawy. Nie było tłoczno, jak na razie, więc stwierdziłam, że jeśli dostanę tą pracę to nie będę miała tak dużo roboty. Przy blacie siedział starszy mężczyzna, był w wieku może mojego taty (?), a wokół niego leżało trochę dokumentów. Podeszłam pomału do niego, a kiedy mnie zauważył na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Pani Billi Rowland?
- Tak to ja, a pan to…
- Henry Higgins, jestem tutaj właścicielem. Przy pani przed czasem, to dobrze o pani świadczy.
- Dziękuję.
Pan Henry wypytywał mnie o różne rzeczy, chociaż moim zdaniem mógłby mi tylko wytłumaczyć jak się obsługuje ten wielki ekspres do kawy, a ja dałabym sobie radę.
- Sądzę, że dasz sobie radę, Billi, chyba mogę tak mówić?
- Oczywiście i tak, sądzę, że dam sobie radę. To kiedy mogę zacząć?
- Najlepiej od jutra. Zapraszam na godzinę 8.30. Poznasz swoją współpracownicę. Na pewno się ucieszy, że nie będzie musiała sobie radzić z tym wszystkim sama.
- Dobrze, więc będę jutro o 8.30. Dowidzenia.
- Dowidzenia- mężczyzna odprowadził mnie jeszcze wzrokiem do drzwi, a kiedy wyszłam, zauważyłam przez okno, że wrócił do swojej papierkowej roboty.
Dziarskim krokiem udałam się do domu, zadowolona z siebie.
~*~
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, podbiegli do mnie Stella i Jake.
- I jak? Masz tą pracę?-  dopytywała Stella ściskając ręce w pięści.
Po krótkiej ciszy z szerokim uśmiechem na twarzy kiwnęłam potwierdzająco głową i oznajmiłam:
- Przyjęli mnie! Zaczynam jutro o wpół do dziewiątej! 
 Wszyscy się uściskaliśmy i poszliśmy do salonu. Jake skoczył jeszcze do kuchni, a gdy wrócił, w rękach trzymał szampana.
- Wiedziałem, że dostaniesz tą robotę więc przyniosłem coś na tą okazję. – brunet otworzył szampana i rozlał do kieliszków.
- Twoje zdrowie, Bill- oznajmiła Stell kiedy wszyscy trzymaliśmy już kieliszki.
Przez resztę dnia nie robiłam w sumie nic, Jake siedział z nami cały czas, oglądaliśmy fajną komedię i wcinaliśmy popcorn. Wszystko było jak za starych dobrych czasów tylko teraz nie pilnowali nas rodzice. Około godziny 21 Jake udał się do domu, a my zaczęłyśmy szykować się na jutro. Stelli skończył się urlop i jutro też szła do pracy. Przygotowałyśmy sobie ubrania, umyłyśmy się i poszłyśmy spać.
Rano wstałam o 7.30, ubrałam się w to: 
I w towarzystwie współlokatorki zjadłam śniadanie. Po śniadaniu skończyłam się szykować i razem ze Stellą wyszłyśmy przed blok. Tam każda udała się w swoją stronę.

~*~
Przed wejściem do Sweet Cookies stała jakaś blondynka i najwyraźniej czekała na mnie. Podeszłam do niej, a ta przekręciła klucz w drzwiach frontowych. Weszłyśmy w milczeniu, lecz gdy zamknęłam drzwi stwierdziłam, że wypada się przedstawić.
- Hejka, jestem Billi, będziemy razem pracować, a ty?
- Ja jestem Destiny- dziewczyna miała bardzo spokojny głos. Na oko wywnioskowałam, że będziemy się dobrze dogadywać.
Destiny wszystko mi wyjaśniła, nawet obsługę ekspresu, który wczoraj mnie interesował.
W końcu otwarłyśmy kawiarnię. Był mały ruch, tak jak przypuszczałam. Na razie ja stałam przy kasie, a Destiny wykonywała kawę, podawała zamówienia. Szło mi całkiem nieźle.
- Radzisz sobie bardzo dobrze jak na pierwszy dzień- zagadała do mnie Des, ponieważ akurat nikt nic nie zamawiał – o kurcze….
Spojrzałam na współpracowniczkę, wpatrywała się wielkimi oczyma w drzwi wejściowe. Ja również przeniosłam tam swój wzrok. To co zobaczyłam omal nie zatrzymało mi akcji serca. 
________________________________________________________________

Przepraszam za takie spóźnienie, ale nie było mnie przez tydzień i nie miałam jak pisać :(
Znów zmieniłam szablon, ten na komórkach jest czytelny.
W blogu pojawiła się Destiny, niebawem pojawi się też w zakładce z bohaterami.
Jak wakacje?
Sorrki ogólnie za ten rozdział bo przypuszczam, że taka nuda trochę (wielka), ale obiecuję, że w następnym się trochę to rozkręci. 
Czytasz=Komentujesz (taka nowa zasada)
Pozdrowionka kochani x
Następny będzie szybciej, obiecuję <3

8 komentarzy:

  1. A w drzwiach stanął Niall. *-* XD :D Bombowy. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać jak ta akcja się rozwinie xD

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział x
    czekam na next x
    weny :]
    @maybe_boo s

    OdpowiedzUsuń
  4. jakie to nudne

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział całkiem fajny :) co ty gadasz ze nuda, wcale nie. xD mam tylko prośbę ;> możesz pisać inną czcionką ? Bo ta jest bardzo drobna i ciężko się czyta :/
    Pozdrowionka i miłych wakacji oraz życzę Ci weny x.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niema to jak czytać telenowe z głowy wymyślone byle co,ahh jakie to ciekawe ;/

      Usuń
  6. rozdział jest super :D nie mogę doczekać się następnego ;)

    OdpowiedzUsuń